"Uważam, że nieprzypadkowo została wybrana data tej zmiany i nieprzypadkowo zmieniono treść, wycinając sformułowanie dotyczące celu podróży delegacji" - powiedziała w poniedziałek dziennikarzom Marta Kaczyńska.
Usunięcie tablicy miało miejsce - według polskiego MSZ - w nocy z piątku na sobotę. Władze obwodu smoleńskiego decyzję motywowały koniecznością zmiany tablicy na nową, w języku rosyjskim i polskim. Nowa tablica nie zawiera znajdującego się na pierwotnej fragmentu teksu mówiącego, że członkowie delegacji zginęli "w drodze na uroczystości upamiętnienia 70. rocznicy sowieckiej zbrodni ludobójstwa w Lesie Katyńskim dokonanej na jeńcach wojennych, na oficerach Wojska Polskiego w 1940 r.".
"Poczułam się bardzo dotknięta zmianą tej tablicy, która o ile wiem została dokonana chyłkiem w nocy. Uważam, że to jest kolejny element pewnych działań Rosjan zmierzających do tego, żeby jednak słowo ludobójstwo nie przedzierało się do opinii międzynarodowej, żeby nie mówiło się o ludobójstwie, które zostało popełnione w Katyniu. Także jest to niesłychanie przykre i liczę, że nasze władze w jakiś sposób na to zareagują" - powiedziała Marta Kaczyńska.
Dodała, że jej zdaniem ofiary katastrofy powinny być upamiętnione także w Smoleńsku, jednak nie myślała jeszcze o tym, jaką formę powinien mieć taki pomnik.
Zdaniem Magdaleny Merty, wdowy po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie i jednej z inicjatorek umieszczenia tablicy na kamieniu w Smoleńsku, należy oddzielić to, co jest w kwestii tablicy "być może nielegalne od tego, co jest niemoralne".
"Można oczywiście stawiać nam zarzut o brak koniecznych uzgodnień (przy zawieszeniu tablicy), ale w tym, co zrobiliśmy jest tylko potrzeba pamięci, zsakralizowania miejsca, które de facto jest wciąż cmentarzyskiem. W naszych działaniach nie było nic, co byłoby niemoralne. W działaniach Rosjan ten element niemoralny jest, nawet jeśli ich działania są legalne" - powiedziała Merta.
"Do nas nie docierały żadne sygnały, że Rosjanie buntują się przeciwko treści tablicy, ale też musimy przyznać, że formalnie MSZ może mówić, że nie wiedział do kogo tak naprawdę dotrzeć, mimo że tablica była sygnowana nazwą fundatora" - mówiła Merta.
Odnosząc się do kwestii postulowanej dwujęzyczności tablicy przytoczyła przykład muzeum w obrębie Memoriału Katyńskiego, gdzie - jak zaznaczyła - w ogóle nie ma napisów w języku polskim.
"Wszystkie są po rosyjsku i angielsku, a ponadto znajduje się tam gablota mówiąca, że umieszczone w niej guziki i orzełki należały do strzelających polskich oficerów, nie zastrzelonych. Pierwszy raz zwracałam na to uwagę już w 2005 roku pisząc oficjalne pisma do Andrzeja Przewoźnika, który w nieformalnej rozmowie powiedział mi, że jest bezradny, ponieważ to jest rosyjski cmentarz i Polacy nie są w stanie przeforsować takiej rzeczy jak zmiana ewidentnego kłamstwa zawartego w rosyjskim przekładzie. Więc jak słyszymy o dwujęzyczności pamiętajmy, że w samym Katyniu do niej nie dopuszczono" - podkreśliła Merta.
Jak dodała, ma nadzieję, że tablica zostanie zwrócona Polakom. "Rozumiem, że nasz MSZ jest w niełatwej sytuacji i doceniam, że przez ten okres w jakiś sposób jednak bronił istnienia tej tablicy, mówiąc że najlepiej, żeby to tymczasowe w końcu rozwiązanie, pozostało do momentu pojawienia się tam docelowego upamiętnienia. Myślę, że należy doceniać, że polski MSZ na dictum Rosjan nie posłał tam ludzi i sam nie zdemontował tej tablicy, przyjmujemy to z szacunkiem" - podsumowała Merta.
Marta Kaczyńska i Magdalena Merta wzięły udział w poniedziałek w prezentacji koncepcji pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej, który - według projektodawców - miałby stanąć przed Pałacem Prezydenckim.
Marta Kaczyńska zaznaczyła, iż jest zwolenniczką powstania w Warszawie pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy.
"Natomiast pomysły mówiące o tym, żeby składał się on z elementów wraku Tu-154M wydają mi się o tyle dziwne, że nasi rządzący wychodzą z taką inicjatywą w sytuacji, kiedy tak naprawdę mamy do czynienia z kluczowym dowodem w sprawie" - mówiła Marta Kaczyńska. Dowodem - dodała - "który nie został zbadany i powinniśmy zabiegać, żeby dla celów proceduralnych i procesowych wrak został przekazany Polsce jak najszybciej, o ile jeszcze cokolwiek da się badać".
"Nie jest to w tej chwili moment, by dywagować, gdzie ewentualnie go umieścić i czy ma być pomnikiem w całości, czy ewentualnie w jakichś fragmentach. Dla mnie to jest szokujące i niebywałe" - oceniła Kaczyńska.
W ubiegłym tygodniu zarówno premier Donald Tusk, jak i rzecznik rządu Paweł Graś mówili, że prezydent Komorowski chciałby, aby po powrocie do Polski wraku Tu-154M, jego fragmenty stały się elementem pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej.