"DGP" dotarł do treści nieujawnionych dotąd zeznań naocznego świadka katastrofy. To Dariusz Górczyński, były naczelnik wydziału Federacji Rosyjskiej w departamencie wschodnim polskiego MSZ. 5 kwietnia przyjechał do Smoleńska i Katynia, by dopilnować przygotowań do oficjalnej wizyty premiera Donalda Tuska i wizyty delegacji Lecha Kaczyńskiego. Oskarżyciele 22 czerwca pytali go, czy widział różnice między organizacją przez Rosjan wizyt 7 i 10 kwietnia.

Reklama

- Na temat lotniska niewiele mogę powiedzieć, gdyż 7 kwietnia na lotnisku byłem tylko wieczorem przy wylocie delegacji - powiedział dyplomata prokuratorom. Górczyński dodał, że 8 kwietnia wraz z urzędnikiem protokołu dyplomatycznego robił rekonesans miejsc pobytu prezydenta.

- Nie byliśmy na lotnisku, nie potrafię jednak powiedzieć dlaczego. Jak sądzę, wynikało to z decyzji osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo - relacjonował Górczyński. Później opowiedział o wydarzeniach z lotniska tuż przed katastrofą.

- Była gęsta mgła i z upływem czasu się pogarszała - zeznawał Górczyński. Dodał, że w specjalnym namiocie czekał na przylot prezydenta z przedstawicielami rosyjskiego rządu oraz z Pawłem Kozłowem - oficerem Federalnej Służby Ochrony odpowiedzialnym za bezpieczeństwo Lecha Kaczyńskiego. Rosyjski oficer, powołując się na kontrolerów lotu z lotniska, utrzymywał, że Tu-154M zostanie wysłany na jedno z zapasowych lotnisk.

Reklama



Ze stenogramów rozmów załogi z kontrolerami wiadomo jednak, że Rosjanie nie rozkazali odlecieć na inne lotniska. Jedynie ostrzegli, że nie ma warunków do lądowania. A polecenie "odejdźcie na drugi krąg!" padło praktycznie na sekundę przed rozbiciem się Tu-154M. Oficjalna godzina katastrofy to 10:41L05,4 s (czas moskiewski), gdy przestała działać czarna skrzynka z kokpitu.

Około godz. 10 Kozłow, który był chyba cały czas w kontakcie ze służbami kontrolnymi lotniska, stwierdził, że jest coraz gorsza pogoda i samolot będzie robił próbne podejście, ale prawdopodobnie zostanie skierowany do Moskwy na Wnukowo, by przeczekać mgłę i następnie przyleci do Smoleńska - zeznał Górczyński. Dodał, że jednak po 15 - 20 minutach Kozłow stwierdził, że Tu-154M poleci jednak do Mińska: "O 10.40 Kozłow powiedział mi, że nasz samolot będzie robić próbne podejście (...). W pewnym momencie usłyszałem ryk silników, a następnie głośny huk".