Zamach na Mustafę Dżemilewa szykowała organizacja Takfir wal-Hidżra. "Zamierzali wykorzystać broń palną i materiały wybuchowe" - mówił Łucenko. Antyterroryści zatrzymali na razie dwie osoby, mieszkańców Krymu. Skonfiskowano trotyl, zapalniki, noże i ekstremistyczną literaturę.

Reklama

Sam Dżemilew tymczasem sugeruje, że za próbą zamachu stoi… Rosja. "Są podstawy, by sądzić, że za próbą zamachu może stać GRU (rosyjski wywiad wojskowy - red.). Niedawno wyrzucono z Ukrainy rosyjskiego dyplomatę, którego władze oskarżyły o szykowanie przewrotu w łonie Medżlisu i postawienia na jego czele swoich ludzi" - mówi nam Dżemilew. Medżlis - na którego czele stoi polityk - jest przedstawicielstwem Tatarów Krymskich.

Konflikt między Tatarami i stanowiącymi większość ludności Krymu Rosjanami trwa od lat. Gdy ci pierwsi po 1989 r. zaczęli wracać na ojczyste ziemie z wygnania, zasądzonego jeszcze przez Stalina, w swoich domach zastali rosyjskich mieszkańców. Od tamtej pory na półwyspie trwa spór o ziemie. Oliwy do ognia dolewają rosyjscy bogacze, którzy często za łapówki przejmują na własność najatrakcyjniejsze miejsca na Krymie. Regularnie wybuchają spory o prawo do budowy meczetów czy nauczania islamu w szkołach.

Jednak zdaniem MSW za planami zabicia Dżemilewa, obdarzonego autorytetem zwolennika umiarkowanego islamu, a przy okazji polityka Naszej Ukrainy - stoją radykalni muzułmanie. Takfir wal-Hidżra do tej pory zajmowało się najwyżej kolportacją radykalnej propagandy. Według Dżemilewa spośród 250 tys. Tatarów 70-80 to aktywnie działający ekstremiści.

Reklama