Co prawda Miliband, który od niedzieli przebywa z wizytą w Moskwie, określił swoje dwudniowe rozmowy z Ławrowem jako "merytorycznie ważne" i "produktywne", jednak sprawa Litwinienki jest wciąż nierozwiązana.

Szef brytyjskiej dyplomacji wyjaśnił radiu Echo Moskwy, że Wielka Brytania wyklucza możliwość sądzenia Ługowoja na terytorium Federacji Rosyjskiej. "Zbrodni dokonano w Londynie i tam powinien się odbyć proces" - podkreślił brytyjski minister.

Reklama

Jeśli w ogóle się odbędzie, to rzeczywiście tylko tam, bowiem Siergiej Ławrow oświadczył, że materiały przekazane Moskwie przez stronę brytyjską są niewystarczające nawet do tego, by postawić Ługowoja przed sądem w Rosji.

Podróż Milibanda do Moskwy jest pierwszą wizytą szefa brytyjskiego MSZ w Rosji od pięciu lat. Oprócz rozmów z Ławrowem szef Foreign Office ma w planie spotkania z przedstawicielami rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego i biznesmenami z obu państw.

David Millband zapowiedział, że Rosja i Wielka Brytania zintensyfikują oficjalne kontakty. Ministrowie podpisali oświadczenia w sprawie Afganistanu, Bliskiego Wschodu i nierozprzestrzeniania broni jądrowej.

Relacje między Moskwą i Londynem gwałtownie się pogorszyły na początku tej dekady, gdy strona brytyjska odmówiła ekstradycji do Rosji znienawidzonego przez Kreml oligarchy Borysa Bieriezowskiego i kilku liderów czeczeńskich separatystów.

Dwustronne stosunki polityczne praktycznie uległy zamrożeniu w 2007 roku, gdy władze Wielkiej Brytanii oskarżyły Ługowoja o otrucie radioaktywnym polonem Litwinienki, który - podobnie jak Bieriezowski - korzystał z azylu politycznego na Wyspach Brytyjskich.

Londyn od tego czasu domaga się ekstradycji byłego funkcjonariusza KGB, który obecnie jest deputowanym do Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu. Moskwa konsekwentnie odmawia, zasłaniając się Konstytucją, która zabrania wydawania obywateli Rosji obcym państwom.