Na trop afery FBI wpadło podczas rozpracowywania gangu Amerykanina ukraińskiego pochodzenia Vitaly Fedorchuka. 40-latek z Cleveland (stan Ohio) był podejrzewany o załatwianie nielegalnym emigrantom z Ukrainy fałszywych dokumentów. Gdy jednak zaczęto podsłuchiwać telefony Fedorchuka i jego wspólników (po obu stronach oceanu aresztowano w sumie 20 osób) okazało się, że lewe prawo jazdy nie jest jedynym dokumentem, jaki uzyskiwali przybysze z WNP.

Reklama

Schemat działania był prosty. Chętnych do emigracji werbowano przez internet. Za 12 tys. dol. pracownicy konsulatu oferowali kompleksowe przygotowanie kandydata do wyjazdu, aby ten nie miał żadnych problemów z uzyskaniem wizy podczas rozmowy z konsulem; instruowali, jak należy odpowiadać na jego kolejne pytania.

Często proponowali wcześniej krótki wyjazd do strefy Schengen: powrót z UE po kilkudniowym pobycie miał dowodzić, że kandydat nie planuje nielegalnie zostać na Zachodzie. Na lotnisku w Cleveland przybyszy przejmowali ludzie Fedorchuka (w tym dwóch Polaków) i za kolejne 1,5-3 tys. dol. załatwiali prawo jazdy lub stanową kartę identyfikacyjną - dokument stwierdzający legalność pobytu w USA.

W ten sposób do Ameryki przedostało się co najmniej kilkuset Ukraińców. Wszystkich czeka deportacja. "To poważna sprawa zahaczająca o nasze bezpieczeństwo narodowe" - mówił zajmujący się sprawą agent FBI Frank Figliuzzi.

Reklama