Wcześniej ten sam dziennik pisał, że Obama poprosi o posiłki z europejskich krajów NATO. W wystąpieniu - jako kraj, który powinien wzmocnić swój kontyngent w Afganistanie - ma zostać również wymieniona Polska.

Reklama

- Głowa państwa chce dać czytelny sygnał, że wie jak wygrać tę kampanię - powiedział reporterom New York Timesa proszący o zachowanie anonimowości urzędnik z otoczenia Obamy. Dodał jednak, że plan wycofywania się nie będzie tak precyzyjny jak wcześniejszy projekt opuszczenia Iraku (Amerykanie wyjdą stamtąd przed końcem 2011 r. - red.), rozpisany na co najmniej siedem lat i uzależniony od kilku czynników, przede wszystkim od postępów w organizowaniu afgańskiej armii i policji.

- Prezydent nie może sobie pozwolić na dalsze brnięcie w slogany o pacyfizmie z czasów kampanii. Teraz spróbuje przekonać Amerykanów, że jedyną drogą do opuszczenia Afganistanu jest wysłanie tam na kilka lat dodatkowych wojsk - komentuje w rozmowie z nami John Brown z Georgetown University.

Barack Obama liczy również, że oprócz USA we wzmacnianie kontyngentów włączy się Europa - szczególnie Wielka Brytania. Według wyliczeń Waszyngtonu europejskie państwa NATO powinny wyekspediować 10 tys. żołnierzy. Źródła w Sojuszu cytowane przez prasę mówią tymczasem, że realna liczba to 5 tysięcy. W czwartek ma dojść do spotkania ministrów obrony narodowej europejskich członków Sojuszu Północnoatlantyckiego, którzy będą decydować o ile zwiększyć kontyngent w Afganistanie.

Reklama

Strategia Obamy - mimo, że jeszcze nie ogłoszona i znana tylko z przecieków prasowych - ma silną opozycję w USA. - Mówić w tej sytuacji o odwrocie jest czymś absolutnie absurdalnym - komentuje republikański senator John Kyle z Arizony. Zbyt szybkiego wyjścia Amerykanów obawiają się też władze sąsiadującego z Afganistanem, dysponującego bronią atomową i nękanego przez talibską rebelię Pakistanu. Obama ma w swojej dzisiejszej mowie zapewnić Islamabad, że Amerykanie nie zrezygnują z udzielanego wspracia w wojnie z rebeliantami.

Prezydencki plan dosłania pod Hindukusz 30-tysięcznego kontyngentu jest komentowany jako zwycięstwo koncepcji głównodowodzącego wojskami NATO w Afganistanie gen. Stanleya McChrystala. Wywodzący się z sił specjalnych oficer już na początku września poprosił Biały Dom o 40 tysięczne posiłki. Zupełnie innego zdania byli wówczas wiceprezydent Joe Biden i szef Rady Bezp. Narodowego gen. Jim Jones. Obydwaj opowiadali się za chirurgicznymi operacjami wywiadowczymi.