Za naszego życia nie uda się wyplenić konfliktów zbrojnych i niekiedy trzeba będzie prowadzić słuszne wojny - tłumaczył Barack Obama. Wspomniał też politycznych przywódców, którzy stawali twarzą w twarz przeciw totalitaryzmom.
"Zaangażowanie papieża Jana Pawła w sprawy Polski stworzyło przestrzeń nie tyle dla Kościoła katolickiego, ile dla robotniczych przywódców, jak Lech Wałęsa" - mówił amerykański prezydent siedzibie ratusza miejskiego w Oslo, gdzie odbierał nagrodę. Przypomniał wysiłki swego poprzednika, Ronalda Reagana, w ograniczeniu światowych zbrojeń, które "nie tylko poprawiły stosunki ze Związkiem Radzieckim, ale przede wszystkim wzmocniły opozycję we Wschodniej Europie".
"Kiedy niezbędne jest użycie siły, zobowiązanie się do pewnych zasad postępowania leży w naszym moralnym i strategicznym interesie. Uważam, że Stany Zjednoczone powinny pozostać nosicielem standardów w prowadzeniu wojny" - mówił amerykański prezydent. Jak dodał, na celowniku USA są takie kraje, jak Iran czy Korea Północna, które - jak to ujął - "wyścigiem nuklearnych zbrojeń wystawiają system na ryzyko".
Obama wiele słów poświęcił wojnom, które toczą Amerykanie. Zaznaczył, że jego żołnierzy od wrogów odróżniają przede wszystkim standardy moralne. "To nasze źródło siły.Właśnie dlatego zakazałem tortur. Właśnie dlatego zleciłem zamknięcie więzienia w zatoce Guantanamo. I właśnie dlatego potwierdziłem zobowiązanie Ameryki do przestrzegania konwencji genewskich" - tłumaczył.
Laureat pokojowej Nagrody Nobla nie chce jednak tych wojen toczyć sam. Jak podkreślił, liczy na sojuszników, szczególnie w Somalii i Afganistanie.