Zwycięstwo Browna, który zajmie miejsce zmarłego w sierpniu ubiegłego roku Edwarda Kennedy'ego, oznacza, że Demokraci utracili w Senacie 60. mandat, czyli tzw. superwiększość. Pozwala ona na przełamywanie obstrukcji parlamentarnej, która polega na przeciąganiu w nieskończoność debaty nad projektem ustawy.

Reklama

Forsowana przez prezydenta ustawa o reformie służby zdrowia i tak rodziła się w bólach. Obama obejmując władzę zapowiadał, że rewolucyjna jak na USA inicjatywa zostanie przyjęta przez obie izby Kongresu do końca 2009 r. Tymczasem Izba Reprezentantów i Senat zdołały jak do tej pory przegłosować tylko swoje - znacznie różniące się - wersje ustawy. Prace nad ich "sklejeniem" w jedną całość praktycznie nie ruszyły.

Teraz, gdy Partia Republikańska zyskała broń w postaci senackiej obstrukcji, szanse, że to się uda są znikome. - Obawiam się, że można przyjąć założenie, iż ustawa o ochronie zdrowia może być martwa - przyznał w telewizji MSNBC demokratyczny kongresmen Anthony Weiner.

Teoretycznie Demokraci mają jeszcze kilka sposobów, aby uratować sztandarowy punkt programu Obamy, ale żaden z nich nie jest idealny. Mogliby błyskawicznie uzgodnić kompromisową dla obu izb wersję i przegłosować ją jeszcze zanim Brown obejmie fotel w Senacie, lecz w kontekście listopadowych wyborów do Kongresu taki trik byłby politycznym samobójstwem.

Inną opcją jest przyjęcie przez Izbę Reprezentantów wersji senackiej, co oszczędziłoby ponownego głosowania w Senacie. Jednak wielu demokratycznych kongresmenów się na to nie zgodzi. Wreszcie mogą przegłosować wersję senacką jako ostateczną, a następnie dokonywać w niej poprawek, gdyż te wymagają już tylko zwykłej większości. Ale to z kolei rozwiązanie żmudne, czasochłonne i blokujące wszystkie inne projekty.

To nie koniec legislacyjnych problemów Obamy. O ile Demokraci murem popierają prezydencką ideę objęcia ubezpieczeniem zdrowotnym wszystkich Amerykanów, to w przypadku drugiej najważniejszej obietnicy - ustawy o redukcji emisji gazów cieplarnianych, nawet oni są podzieleni. Izba Reprezentantów przyjęła projekt, lecz w Senacie nie ma on większości.

Co więcej, może być już tylko gorzej. Skoro Demokraci przegrali w tak przychylnym im stanie jak Massachusetts, gdzie Republikanie poprzednio zdobyli mandat senatorski 38 lat temu, to po listopadowych wyborach układ sił w Kongresie z pewnością będzie jeszcze mniej korzystny dla prezydenta. A bez konkretnych sukcesów szanse Obamy na reelekcję nie będą duże.