W ataku na ściśle strzeżony konsulat w Peszawarze, w którym zginęło dwóch pakistańskich ochroniarzy, brało udział 10-15 bojowników. Według relacji świadka cytowanego przez agencję Reutera, zaatakowali oni najpierw posterunek policji niedaleko konsulatu, otwierając ogień, a potem nastąpił wybuch.

Reklama

Minister we władzach prowincji Bashir Ahmed Bilour powiedział, że przy ogrodzeniu u wejścia do amerykańskiej placówki jeden z bojowników zdetonował ładunek wybuchowy. Policjanci w odpowiedzi otworzyli ogień, po czym nastąpiły dalsze eksplozje. Zdaniem Biloura, zamachowcy byli "bardzo dobrze wyposażeni i mieli dużą ilość materiałów wybuchowych".

Odpowiedzialność za zamach wzięli na siebie pakistańscy talibowie związani z Al-Kaidą. "Amerykanie są naszymi wrogami. Przeprowadziliśmy atak na ich konsulat w Peszawarze, planujemy więcej takich ataków" - powiedział rzecznik talibów Azam Tariq.

Według policji, w ataku zginęło co najmniej siedem osób, w tym czterech napastników, żołnierz sił paramilitarnych, ochroniarz i cywil; trzy osoby zostały ranne. Ambasada amerykańska w Islamabadzie powiadomiła o śmierci dwóch pracujących dla niej pakistańskich ochroniarzy. Według niej, doszło do "skoordynowanego ataku" samochodów-pułapek i bojowników. Napastnicy usiłowali wkroczyć do budynku, używając granatów i oddając serię strzałów z innej broni. Według źródła w wywiadzie pakistańskim nikt z osób znajdujących się wewnątrz konsulatu nie ucierpiał. Nie podano, czy sam budynek konsulatu został uszkodzony.

To samo źródło, cytowane przez agencję Reutera, powiedziało, że akcja była "dobrze zaplanowanym atakiem samobójczym". Doszło do niego kilka godzin po ataku przeprowadzonym w Taimargarze w okręgu Dolny Dir przez zamachowca-samobójcę, podczas spotkania współrządzącej prowincją pusztuńskiej Narodowej Partii Awami (ANP). Według policji zamachowiec usiłował wejść na teren spotkania, jednak został zatrzymany przy wejściu i zdetonował ładunki. Łącznie zginęło 41 osób, a ponad 80 zostało rannych.

"Takie zamachy pokazują barbarzyńskie zachowanie bojowników. Oni nie są ludźmi" - powiedział przedstawiciel ANP, Malik Azmat. Oba zamachy ostro potępił Biały Dom i Unia Europejska. Rzecznik Białego Domu Robert Gibbs wyraził "wielkie zaniepokojenie" atakami w Peszawarze. Szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton określiła zamachy jako "próbę podkopywania demokracji (w Pakistanie) i całego regionu".

Narodowa Partii Awami stoi na czele koalicyjnego rządu w Północno-Zachodniej Prowincji Pogranicznej. Jest świeckim nacjonalistycznym ugrupowaniem ludności pusztuńskiej, stanowiącej w tej prowincji znaczną część mieszkańców.

Dolny i Górny Dir graniczą z Afganistanem i doliną Swat, która w zeszłym roku była celem zakrojonej na szeroką skalę operacji wojskowej. Operacja zakończyła się wyeliminowaniem stamtąd bojowników.