W podpisanym przez prezydenta Baracka Obamę dokumencie w tej sprawie napisano, że działania niektórych urzędników białoruskich nadal stanowią zagrożenie dla polityki międzynarodowej i bezpieczeństwa USA. Biały Dom nie widzi też realnych postępów w demokratyzacji Białorusi, mimo że w 2008 r. wypuściła ona na wolność kilku więźniów sumienia.

Reklama

Sankcje po raz pierwszy wprowadzono w 2006 roku w czasie prezydentury George'a W. Busha. Lista objętych nimi osób obejmowała prezydenta Alaksandra Łukaszenkę, szefa państwowego radia i telewizji Alaksandra Zimouskiego, b. ministra spraw wewnętrznych Uładzimira Naumoua i wiceszefową administracji prezydenta Alaksandrę Pietkiewicz. USA wezwała również wtedy na konsultacje swojego ambasadora na Białorusi i zmniejszyła do minimum liczebność personelu ambasady, co spotkało się z analogicznymi posunięciami Białorusi.

Sankcje przewidują zakaz wjazdu na terytorium USA wymienionych urzędników, a także areszt wszelkiej ich własności znajdującej się w jurysdykcji USA.

"Restrykcje dla białoruskich urzędników miały znaczenie symboliczne, bo nie wydaje mi się by dysponowali oni jakąś własnością czy kontami bankowymi w USA. Dla Białorusi bardziej były dotkliwe sankcje przeciwko przedsiębiorstwom petrochemicznym" - powiedział Biełsatowi białoruski politolog Walery Karbalewicz.

Reklama

Nadal w mocy pozostają sankcje nałożone na białoruską firmę petrochemiczną Biełnieftiechim. Restrykcje przewidują zakaz współpracy amerykańskich firm i obywateli z przedsiębiorstwem objętym sankcjami oraz zamrożenie jego aktywów znajdujących się na terytorium USA.