Pierwsi na miejsce ataku pod Bagdadem przyjechali iraccy policjanci. To oni wygrzebali Zarkawiego z ruin jego kryjówki i położyli na noszach. Jak ujawnił gen. Caldwell, rzecznik wojsk USA w Iraku - terrorysta żył jeszcze, gdy przybyli Amerykanie.

"Był przytomny i na widok naszych żołnierzy próbował zsunąć się z noszy i uciekać" - powiedział gen. Caldwell. Komandosi przytrzymali Zarkawiego i nie pozwolili mu wstać. Wkrótce potem terrorysta zmarł. "Do ostatniej chwili zdawał sobie sprawę, co się stało, wiedział, że ma do czynienia z wojskami USA" - powiedział rzecznik armii.

Martwemu terroryście pobrano odciski palców, zbadano także tatuaże i blizny po ranach, aby upewnić się, że jest to Zarkawi. Odciski palców człowieka, "który, jak się zakłada, jest al-Zarkawim", powinny zostać udostępnione Interpolowi! - oświadczyła międzynarodowa organizacja policyjna. Funkcjonariusze chcą być pewni, że Amerykanie dopadli właściwego człowieka.

Na razie zidentyfikowano jedno ciało - półtorarocznego synka terrorysty z jego drugiego małżeństwa. Żona Zarkawiego, Palestynka, towarzyszyła mu w czasie walk w Iraku. Ona także zginęła, gdy Amerykanie zbombardowali kryjówkę terrorysty.