Pierwsi na miejsce ataku pod Bagdadem przyjechali iraccy policjanci. To oni wygrzebali Zarkawiego z ruin jego kryjówki i położyli na noszach. Jak ujawnił gen. Caldwell, rzecznik wojsk USA w Iraku - terrorysta żył jeszcze, gdy przybyli Amerykanie.
"Był przytomny i na widok naszych żołnierzy próbował zsunąć się z noszy i uciekać" - powiedział gen. Caldwell. Komandosi przytrzymali Zarkawiego i nie pozwolili mu wstać. Wkrótce potem terrorysta zmarł. "Do ostatniej chwili zdawał sobie sprawę, co się stało, wiedział, że ma do czynienia z wojskami USA" - powiedział rzecznik armii.
Martwemu terroryście pobrano odciski palców, zbadano także tatuaże i blizny po ranach, aby upewnić się, że jest to Zarkawi. Odciski palców człowieka, "który, jak się zakłada, jest al-Zarkawim", powinny zostać udostępnione Interpolowi! - oświadczyła międzynarodowa organizacja policyjna. Funkcjonariusze chcą być pewni, że Amerykanie dopadli właściwego człowieka.
Na razie zidentyfikowano jedno ciało - półtorarocznego synka terrorysty z jego drugiego małżeństwa. Żona Zarkawiego, Palestynka, towarzyszyła mu w czasie walk w Iraku. Ona także zginęła, gdy Amerykanie zbombardowali kryjówkę terrorysty.
"Chociaż był śmiertelnie ranny, na widok żołnierzy próbował jeszcze wstać i uciekać" - tak ostatnie chwile najgroźniejszego irackiego terrorysty opisał amerykański gen. William Caldwell. Początkowo armia twierdziła, że żołnierze znaleźli Zarkawiego martwego. Jednak terrorysta przeżył nalot! Interpol chce mieć pewność, że to na pewno Zarkawi. Zażądał jego odcisków palców. W amerykańskim nalocie zginęła żona i 1,5-roczny syn rzeźnika z Al-Kaidy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama