"Może ci się udać uciszyć mnie, ale ta cisza ma swoją cenę. Pokazałeś, że jesteś tak barbarzyński i bezwzględny, jak twierdzą twoi najbardziej wrodzy krytycy" - napisał Litwinienko w ostatnim oświadczeniu. "Może ci się udać uciszenie jednego człowieka. Jednak okrzyki protestu z całego świata będą dźwięczeć w pańskich uszach, panie Putin, przez resztę pańskiego życia. Oby Bóg wybaczył ci to, co zrobiłeś" - zwrócił się do rosyjskiego prezydenta.

Reklama

Jak dowiedział się dziennik.pl, brytyjscy politycy dostali już raport w sprawie śmierci Litwinienki. Wynika z niego wprost, że radioaktywną truciznę podał mu agent rosyjskich służb bezpieczeństwa (FSB) o pseudonimie Władimir. Organizm Litwinienki nie mógł poradzić sobie ze śmiertelnym promieniowaniem.

Oznaczałoby to, że rosyjskie służby zamordowały brytyjskiego obywatela na terenie Wielkiej Brytanii - Litwinienko dostał brytyjskie obywatelstwo sześć lat temu. Według byłego szpiega Olega Gordijewskiego, który dla Brytyjczyków szpiegował przez lata na najwyższych szczeblach rosyjskich władz, jeśli te informacje się potwierdzą, Brytyjczycy będą mieli tylko dwa rozwiązania: albo wydalić rosyjskiego ambasadora, albo wycofać swojego z Rosji. Przynajmniej do czasu, aż zabójstwo Litwinienki nie zostanie całkowicie wyjaśnione.

Litwinienko, po trzech tygodniach męczarni, zmarł wczoraj wieczorem po 22.00 w londyńskim szpitalu. "Dranie dopadli mnie. Ale nie dopadną wszystkich" - powiedział tuż przed śmiercią. Prosił też Czeczenów, których wspierał od lat w walce z Rosjanami, by uznali go za towarzysza broni. W ostatnich chwilach przy Litwinience modlił się muzułmański mułła. Wiadomo, że spocznie na muzułmańskim cmentarzu.

Reklama

Litwinienko od początku, gdy tylko trafił do londyńskiego szpitala trzy tygodnie temu, wiedział, że został otruty. Jak mówił, miał go zabić od razu "niewyjaśniony zawał". Ale jego organizm łatwo się nie poddawał.

Moskwa jednak twardo się wypiera. "Te oskarżenia są po prostu śmieszne" - komentował jeden z członków delegacji, która wraz z prezydentem Władimirem Putinem jest teraz w Finlandii. Sam Putin powiedział, że "nie ma dowodów, że Litwinienko zmarł gwałtowną śmiercią".

Litwinienko kilka lat temu uciekł do Wielkiej Brytanii. Od dawna krytykował politykę Władimira Putina i wspierał walkę Czeczenów o ich niepodległość. Ostatnio prowadził własne śledztwo w sprawie śmierci opozycyjnej rosyjskiej dziennikarki Anny Politkowskiej. I - jak twierdzą niektórzy - właśnie dlatego wydano na niego wyrok.