Rodzice poszli kupić bilety na prom. Zostawili w samochodzie dwójkę swoich kilkuletnich dzieci. Maluchy kręciły kierownicą, wciskały przyciski, kręciły pokrętłami, aż... zwolniły ręczny hamulec. Samochód stoczył się prosto w wartki nurt Dunaju. Zrozpaczeni rodzice wezwali pomoc, ale policyjni nurkowie nie mogli już nic zrobić.

Zatopionego auta z dziećmi szukali przez trzy godziny. Okazało się, że silny prąd przeciągnął samochód po dnie aż 60 metrów dalej.