Orkan wyrwał stalowy filar podtrzymujący boczną ścianę dworca i zrzucił go z wysokości 40 metrów. Na szczęście nikogo nie ranił. Drugi filar jest poluzowany. Cała konstrukcja grozi zawaleniem, dlatego ewakuowano wszystkich pasażerów oraz personel.

Całe Niemcy są sparaliżowane z powodu huraganu. Nie jeżdżą pociągi i autobusy. Straż pożarna w stolicy Niemiec ogłosiła stan alarmowy, mieszkańcy wezwani zostali do pozostania w domach. W całym kraju zginęło już 6 osób.

W Toenisvorst pod Krefeld w Nadrenii Północnej-Westfalii zginął strażak przygnieciony przez drzewo. Do prawdziwej tragedii doszło w Bawarii, gdzie na oczach rodziców zginęła 18-miesięczna dziewczynka, uderzona drzwiami tarasu. Z kolei w Saksonii-Anhalcie podmuch wiatru przewrócił ścianę restauracji, pod którą zginął jeden z gości.

Na największym niemieckim lotnisku we Frankfurcie nad Menem odwołano połowę lotów. W Duesseldorfie nie wystartowało 35 lotów, pasażerowie muszą spędzić noc w okolicznych hotelach.

Władze kolei uspokajają, że wszyscy, których huragan dopadł na dworcach, nie pozostaną bez opieki. Nie wiadomo jeszcze, ile osób tkwi na peronach. Każdego dnia niemiecka kolej przewozi 4,5 miliona pasażerów.







Ale pociągi na pewno nie wyjadą. Zagrożenie jest zbyt duże. Huragan może pozrywać trakcję kolejową, a wtedy wagony staną na trasie, bezbronne wobec szalejącej wichury.

Europa Zachodnia od rana zmaga się z huraganem. Życie straciło co najmniej 29 osób. W nocy wichury przetaczały się też przez Polskę. Zginęły trzy osoby.