"Film przekazaliśmy śledczym Scotland Yardu" - mówi dziennikowi.pl Oleg Gordijewski, przyjaciel otrutego Litwinienki. Według Gordijewskiego, ten film to dowód, że tajne służby Rosji chciały wyeliminować Litwinienkę.

Gordijewski to najcenniejszy agent sowiecki zwerbowany przez zachodnie służby specjalnie. W latach 1974-1985 pracował dla brytyjskiego wywiadu. Uznany przez Rosjan za zdrajcę, tak jak Litwinienko schronił się w Londynie. Czuwał przy szpitalnym łóżku Litwinienki, gdy ten umierał otruty radioaktywnym polonem.

Brytyjscy śledczy, którzy od razu wpadli na trop zamachowców prowadzący do Moskwy, w przyszłym tygodniu mają przekazać prokuraturze wszystkie zebrane dowody. Film zdobyty przez dziennik.pl, który zadaje kłam twierdzeniom Moskwy, że Litwinienko nic dla Rosjan nie znaczył, będzie teraz analizowany przez śledczych.

Scotland Yard ma w przyszłym tygodniu oficjalnie wskazać tych, którzy zamordowali Litwinienkę. A chodzi o dwóch Rosjan. Choć oficjalnie Londyn milczy jak grób, media ujawniły ich nazwiska: to dwaj biznesmeni, byli współpracownicy rosyjskich służb specjalnych - Dmitr Kowtun i Andriej Ługowoj.

Brytyjscy śledczy spotkali się już z obydwoma podejrzanymi. Przesłuchali ich w Moskwie. Żaden z Rosjan nie przyznał się do winy. Detektywi tłumaczą, że przekonały ich ślady polonu, które znaleźli u obu Rosjan.

Ale takie dowody nie przekonują Moskwy, która uparcie twierdzi, że to fałszywy trop. Rosja oświadczyła, że nie wyda Ługowoja, nawet jak brytyjska prokuratura postawi mu zarzuty.









Reklama