"Zniszczenia są niewyobrażalne" - mówi wstrząśnięty gubernator Charlie Crist. Tornado i towarzyszące mu gwałtowne burze uderzyły znienacka. "Wygląda to tak, jakby przez nasze domy przejechał pociąg" - opowiadają mieszkańcy Florydy, którym udało się schronić przed żywiołem. Tornado wyrwało ich ze snu. Po omacku uciekali do piwnic, łazienek - jedynych w miarę bezpiecznych miejsc w bezbronnych wobec uderzenia wiatru domach.

Ale nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Do kostnic trafiło już 19 ciał znalezionych w ruinach. "Jedna z rodzin przeżyła wielką tragedię. Zginęli oboje rodzice i jedno z ich dzieci. Przy życiu zostało tylko jedno" - relacjonuje poruszona nauczycielka ze szkoły w Lake County.

Ratownicy mają do przeszukania 51 kilometrw kwadratowych. Dlatego władze podejrzewają, że liczba ofiar jeszcze wzrośnie. Pełne ręce roboty mają też elektrycy. 13 tysięcy ludzi wciąż nie ma prądu. Połamane słupy elektryczne, pozrywane przewody. W wielu miejscach linie energetyczne trzeba prowadzić od nowa.

Prezydent George W. Bush obiecał pomoc poszkodowanym. Władze Florydy przygotowały schroniska dla tych, którym żywioł zabrał domy.

Piątkowy kataklizm wypadł akurat w dziewiątą rocznicę potężnych huraganów nad Florydą. W 1998 roku przeszło tam siedem tornad. Zginęły 42 osoby.