Bierezowski podkreśla, że Putin nie mógł nie wiedzieć o szykowanym spisku na życie Aleksandra Litwinienki - byłego rosyjskiego szpiega mieszkającego w Londynie. Rosyjski biznesmen powiedział telewizji Sky News: "Nie sądzę, że Putin osobiście wydał polecenie otrucia Litwinienki polonem, lecz jestem przekonany, że zrobiono to za jego zgodą, bowiem bez wiedzy Putina nie można by było otrzymać polonu i zorganizować spisku".
Zdaniem Bieriezowskiego, śmiercionośną substancję podał Andriej Ługowoj - również dawny rosyjski agent. Biznesmen podkreśla, że Ługowoj to jego przyjaciel, dlatego nie może pogodzić się z tym, co zrobił. Ale - jak podkreśla - "jego przypuszczenia, że to właśnie on otruł Litwinienkę, graniczą z pewnością".
Litwinienko, po otruciu go polonem w listopadzie zeszłego roku, umierał trzy tygodnie w londyńskim szpitalu, a lekarze nie byli w stanie mu pomóc. Tuż przed śmiercią wskazał na Władimira Putina jako odpowiedzialnego za zamach na jego życie.
Do tej pory niejasne są powody, dla których Litwinienko zginął. Brytyjskie media spekulowały, że jako były agent miał informacje niewygodne dla władz na Kremlu. Jednak Rosja konsekwentnie zaprzecza, by miała cokolwiek wspólnego z jego śmiercią. Mało tego - Kreml twierdzi, że to właśnie Borys Bierezowski jest zamieszany w śmierć Litwinienki. Ten biznesmen musiał uciekać z Rosji w 2000 roku, oskarżany o nadużycia finansowe.
Brytyjska policja wciąż prowadzi śledztwo w sprawie śmierci Litwinienki. Przedstawiciele Scotland Yardu byli nawet w Moskwie, gdzie przesłuchiwali świadków. Jednak szanse na to, że postawią komuś zarzuty, są niewielkie - pisały gazety w Wielkiej Brytanii.