"Militarna operacja przeciwko Iranowi jest obecnie mało prawdopodobna, bo USA nie mają na to po prostu pieniędzy. Używając czarnego pijaru, Zachód chce więc postraszyć ajatollahów oraz zmusić ich do zaprzestania prac nad programem nuklearnym" - mówi DZIENNIKOWI Alexander Vatanka, ekspert brytyjskiego ośrodka analitycznego Jane's Defence. I dodaje, że właśnie dlatego od kilku tygodni nie ma właściwie dnia, by w światowych mediach nie pojawiły się "przecieki" ujawniające szczegóły planowanego ataku na Teheran.

Informacje takie najczęściej pojawiają się na internetowych portalach informacyjnych zajmujących się wywiadem i służbami specjalnymi, takich jak izraelska Debka. O tym ostatnim stało się głośno w ubiegłym tygodniu, gdy ujawnił szczegóły amerykańskiego ataku na Iran. Strona podała nawet dokładną datę i godzinę rozpoczęcia operacji: 6 kwietnia 2007, godzina 4 rano. Jednak starannie przemilczała fakt, że kilka dni wcześniej ten plan opisał już jeden z rosyjskich tygodników.

Wczoraj na stronie Debka roiło się od wiadomości o Iranie. Na pierwszym miejscu informacja, jakoby Teheran tworzył własną legię cudzoziemską; zaciężne "psy wojny" zwabione z Afganistanu, Pakistanu czy Autonomii Palestyńskiej miałyby po ewentualnej inwazji Stanów Zjednoczonych zdestabilizować sytuację na całym Bliskim Wschodzie. Na drugim - informacja, jakoby latem miało nastąpić irańsko-syryjskie uderzenie na Izrael. I jeszcze kilka innych. Za każdym razem źródłem jest anonimowa osoba powiązana z rządem lub wywiadem.

Analitycy podkreślają, iż Iran jest sam winny temu, że Zachód prowadzi wobec niego "czarny pijar". Władze w Teheranie nie chcą się bowiem ugiąć przed ONZ, który żąda od nich wstrzymania prac nad wzbogaceniem uranu, a tłumaczenia prezydenta Mahmuda Ahmadineżada, że jego kraj potrzebuje energii atomowej jedynie do celów pokojowych, nie brzmią przekonująco. Zwłaszcza gdy zestawi się je z jego licznymi deklaracjami, że "państwo żydowskie musi w końcu zostać wymazane z mapy świata".

Na dodatek półtora tygodnia temu Iran uprowadził 15 brytyjskich marynarzy z zatoki Szatt Al-Arab, oskarżając ich o nielegalne wpłynięcie na swoje wody terytorialne. Londyn zarzeka się, że żołnierze - poszukujący w wielkim ujściu rzek Tygrys i Eufrat przemytników samochodów, broni i materiałów wybuchowych - byli na wodach należących do Iraku. I na razie nie widać końca tego konfliktu.

"Dlatego Zachód zdecydował się na <czarny pijar>. Ma nadzieję, że wygra w tej wojnie nerwów z Teheranem, skruszy jego stanowczość i zmusi do negocjacji" - powiedział DZIENNIKOWI Alexander Vatanka. Przestrzega jednak przed jednym. "Z perspektywy Irańczyków sprawy wyglądają nieco inaczej. Oni tłumaczą sobie te działania jako przygotowywanie zachodnich społeczeństw na atak i stopniowe przyzwyczajanie ich do myśli o tym, że wojna jest nieunikniona i w końcu wybuchnie" - stwierdził.









Reklama