Propozycję, by uhonorować 77-letniego Kohla pokojowym Noblem zgłosił podczas niedawnego jubileuszowego szczytu UE w Berlinie szef Komisji Europejskiej. "Za zjednoczenie Niemiec. Przecież to kluczowe wydarzenie w powojennej historii integracji europejskiej" - argumentował José Manuel Barroso w liście przesłanym jednocześnie Akademii Noblowskiej.
W Europie propozycję przyjęto ciepło, poza Niemcami. Szefowa rządu Angela Merkel, dla której Kohl był politycznym mentorem, zajęła stanowisko dopiero po kilku dniach. I to nie osobiście. "Pani kanclerz szanuje dokonania kanclerza Kohla. Nie uważa jadnak za uzasadnione wspierać tę inicjatywę" - powiedział jej rzecznik Thomas Steg. Dzięki sobotniemu sondażowi przeprowadzonemu na zlecenie tygodnika "Der Spiegel" wiadomo, że podobnego zdania jest większość Niemców.
"Stosunki Merkel i Kohla są od lat zimne jak lód" - mówi DZIENNIKOWI publicysta "Sterna" Hans-Peter Schütz. Jego zdaniem, Kohl wciąż nie wybaczył Merkel "królobójstwa", jakiego dopuściła się wobec niego w 1999 roku. Wówczas okazało się, że kanclerz Kohl przez lata przyjmował na rzecz swojej partii miliony marek z nieznanych źródeł. Merkel opublikowała list otwarty wzywający chadecję do potępienia swojego wieloletniego szefa. Dla niej był to początek kariery, dla niego schyłek. "Kohl postawił siebie ponad prawem i nigdy za to nie przeprosił. To była arogancja władzy w najczystszej postaci" - mówi DZIENNIKOWI Schütz. Afera tzw. czarnych kas sprawiła, że po 16 latach w fotelu kanclerza Kohl żegnał się z polityką w niesławie.
"Tak naprawdę jednak to nie czarne kasy zdecydowały o tym, że Niemcy są przeciwni przyznaniu Kohlowi Nobla. Większość Niemców jest świadoma, że zjednoczenie Niemiec i upadek komunizmu ma wielu ojców: w Niemczech to choćby Willy Brandt czy Hans-Dietrich Genscher. Za granicą: Gorbaczow, Wałęsa, Jan Paweł II, Havel. Dlaczego więc akurat Kohl?" - mówi "Dziennikowi" Hans Leyendecker, dziennikarz śledczy "Süddeustche Zeitung", który jako pierwszy opisał aferę, która pogrążyła Kohla.
Zupełnie inaczej sprawę widzą dawni współpracownicy chadeckiego kanclerza. "Opinia publiczna nie docenia historycznej roli Helmuta Kohla. W momencie upadku ZSRR światu groziła wręcz wojna atomowa. To Kohl wziął na siebie rolę mediatora, który latał między Moskwą a Waszyngtonem. Bez niego wszystko mogło się tragicznie skończyć, a zjednoczenie Niemiec mogło wyglądać zupełnie inaczej" - mówi DZIENNIKOWI z goryczą Michael Stürmer, który przez wiele lat należał do grona najbliższych współpracowników kanclerza.
I dodaje, że podobnie patrzy na to sam Kohl. "Nie mówi o tym, ale go to boli. Na razie cieszymy się, że kanclerz dochodzi do siebie po przebytej operacji kolana przy boku swojej nowej towarzyszki życia. Mogę zdradzić, że sporo od niego młodszej" - mówi Stürmer.
"Czy Helmut Kohl zasłużył na Pokojową Nagrodę Nobla? Nie" - tak uważa większość Niemców. Te zaskakujące wyniki przynosi najnowszy sondaż, z którego wynika, że Niemcy uważają byłego kanclerza raczej za ucieleśnienie arogancji władzy, niż za ojca zjednoczenia Niemiec - pisze DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama