Szarlatanowi grozi 10 lat więzienia. Rosjanin obiecywał zrozpaczonym matkom z Biesłanu wskrzeszenie ich dzieci. Zginęły one podczas nieudolnej akcji wojska i milicji, które próbowały odbić je z rąk terrorystów - przypomina "Fakt".

Urodzony w Kazachstanie Grabowoj, inżynier mechanik, uważa się za proroka i cudotwórcę. Zdobył w Rosji tysiące wyznawców. "Jedźcie do Moskwy, tam jest człowiek, który przywróci do życia wasze dzieci" - nawoływali jego wysłannicy w Biesłanie.

Wiele matek uwierzyło. Zwłaszcza że w całej Rosji głośno już było o jego licznie odwiedzanych seminariach na temat zmartwychwstania. Ich uczestnicy płacili po 240 zł. Biesłańskie matki Grabowoj potraktował indywidualnie. Kazał im płacić po 1,4 tysiąca dolarów (około 4,2 tysiąca złotych). Brały udział w jego kursach przygotowujących rzekomo do wskrzeszenia dzieci. Broniły go, gdy inni nazywali go szarlatanem. Akceptowały nawet dziwaczne zastrzeżenia Grabowoja.

Twierdził, że niektóre z zabitych dzieci może nie będą chciały wrócić na ten świat i dlatego nie daje gwarancji zmartwychwstania. Innym razem wmawiał im, że dzieci już są na ziemi, ale ukrywają się w brazylijskiej dżungli. Te cwane wymówki miały uchronić go przed ewentualnymi procesami. Miarka jednak się przebrała. Matki zabitych biesłańskich dzieci oskarżyły go, gdy zrozumiały, że padły ofiarą cynicznego oszusta - pisze "Fakt".