Jeden z najpotężniejszych ludzi w Brukseli, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Günther Verheugen znów ma kłopoty. Po jesiennej burzy wokół zarzutów o kumoterstwo do niemieckiej prasy trafiły kolejne fotografie sugerujące, że ma on romans ze swoją bliską współpracownicą.

Reklama

Eurodeputowani z bawarskiej chadecji zażądali już dymisji Verheugena. Przypomnieli, że podobny skandal w Banku Światowym zakończył się dymisją prezesa. "Nie można dłużej tolerować Verheugena na stanowisku członka Komisji Europejskiej" - grzmiał europoseł CSU Markus Ferber w wywiadzie dla tygodnika "Bild am Sonntag". Przypomniał, że komisarz był już oskarżany o kumoterstwo, a nowe fakty wydają się to potwierdzać. Afera rozpętała się tym razem po publikacji tygodnika "Bunte".

Zamieścił on w najnowszym numerze dwa zdjęcia niemieckiego komisarza: jedno pokazuje go, jak wieczorem stoi przed budynkiem, w którym mieszka szefowa jego gabinetu 48-letnia Petra Erler; drugą fotografię zrobiono kilka godzi później, widać na niej, jak oboje wychodzą z jej domu rano. W komentarzu można przeczytać przypomnienie, że Verheugen ma żonę, a Erler - męża.

W liberalnej obyczajowo Brukseli prawdopodobnie podejrzenia o zdradę pozamałżeńską nikogo by nie bulwersowały, gdyby nie to, że w przypadku Verheugena może chodzić o coś więcej - publiczne pieniądze. W kwietniu zeszłego roku komisarz awansował Erler na stanowisko szefową swojego gabinetu z pensją 11,5 tys. euro miesięcznie (ponad 40 tys. zł).

Reklama

"Swoim zachowaniem Günther Verheugen niszczy godność swojego urzędu oraz szkodzi integracji europejskiej" - ocenił Herbert Reul, eurodeputowany niemieckiej CDU. Zaś Gunther Kirchbaum z komisji ds. UE w Bundestagu przypomniał, że komisarzy obowiązuje kodeks postępowania nakazujący zachowanie godności także w życiu prywatnym.

Kłopoty 63-letniego komisarza ds. przemysłu i przedsiębiorczości, zaczęły się już w październiku ub.r., kiedy to kolorową prasę obiegły fotografie jego i Petry Erler trzymających się za ręce na spacerze podczas urlopu na Litwie. Oliwy do ognia dolały kolejne fotografie przedstawiające komisarza i jego współpracownicę paradujących nago na plaży nudystów w Nidzie nad Bałtykiem.

Doradcy desperacko bronili swojego szefa: "Pani Erler pochodzi ze wschodnich Niemiec, gdzie nagość traktuje się bardzo liberalnie" - twierdzili. Dzięki interwencji prawników Verheugena sąd zakazał publikacji zdjęć. Komisarz konsekwentnie zaprzecza zarówno temu, jakoby miał romans z szefową swojego gabinetu, jaki i temu, że ułatwił jej karierę.

Reklama

Jak pisze DZIENNIK, teraz przeciwnicy Verheugena zyskali nowy argument. "Z podobnego powodu ze stanowiska szefa Banku Światowego ustąpił Paul Wolfowitz. Pan Verheugen powinien wziąć z niego przykład" - przypomina europoseł Markus Ferber. Jednak komisarz prawdopodobnie nie skończy tak samo.

"Porównania z Wolfowitzem są uzasadnione, ale nie sądzę, by wystarczyły do usunięcia ze stanowiska - mówi DZIENNIKOWI Gerd Langguth, politolog z Uniwersytetu w Bonn. Jego zdaniem nie pozwolą na to współrządzący w Niemczech socjaldemokraci, z których wywodzi się Verheugen. "Niesmak jednak pozostanie" - dodaje Langguth.