Kapitan Ulman w Czeczenii był znany z bestialstwa. Jako oficer GRU - rosyjskiego wywiadu wojskowego - potrafił łamać opór Czeczenów, nie przebierając w środkach. Nie znosił sprzeciwu. To dlatego, gdy w 2002 roku jedno auto nie zatrzymało się do kontroli, natychmiast wydał rozkaz strzelania. Okazało się, że było w nim sześć niewinnych osób. Jedna z nich zginęła od kul. Pozostała piątka patrzyła z przerażeniem na żołnierzy.

Ulman, bez mrugnięcia okiem, wydał rozkaz rozstrzelania całej piątki. Prawdopodobnie po to, by pozbyć się świadków. Sam uczestniczył w egzekucji. Później kazał ukryć ciała. Ktoś, kto był świadkiem dramatu Czeczeńców, doniósł na Ulmana i podał miejsce ukrycia zwłok. Na podstawie tej relacji wszczęto przeciwko zbrodniarzom śledztwo.

Niestety, poprzednie procesy zawsze kończyły się uniewinnieniem Ulmana i jego kompanów. Zapewne dlatego, że na ławie przysięgłych nigdy nie zasiadali ani Czeczeńcy, ani cywilni sędziowie. Ulmana sądzili dotychczas rosyjscy żołnierze z jednostek podobnych do tej, w której służył i on. Tym razem jednak Czeczeńcy dopięli swego i doprowadzili do procesu, w którym orzekali cywilni sędziowie.

Ulman dostał 14 lat łagru. A jego trzej kompani - od 9 do 12 lat.