"Czeka nas ciężkie zadanie, bo Pekin rzucił do tej batalii potężne siły" - ostrzegł gen. Robert „Bob” Elder, szef Centrum Dowodzenia Cyberprzestrzennego.

Dowodzone przez gen. Eldera Centrum zacznie działać pełną parą za dwa lata. Pod swoją komendą w bazie w Barksdale w Luizjanie będzie miał kilka tysięcy żołnierzy, speców od informatyki. Ich zadaniem będzie ochrona wojskowych i rządowych sieci komputerowych przed cyberatakami. "Za większością z nich stoją Chiny. Ale tak naprawdę to nie zagraża nam tylko Korea Północna. Tam mają jednego laptopa i jeszcze nie potrafią się nim posługiwać" - zażartował.

Na razie jednak ma same powody do zmartwień, bo w cybernetycznej wojnie z Chinami USA przegrywają. "Nie tylko obserwujemy zwiększanie się liczby ataków, ale są one coraz bardziej niebezpieczne" - mówi DZIENNIKOWI Jeff Kueter, szef waszyngtońskiego Instytutu Marshalla zajmującego się badaniami nad użyciem nowoczesnych technologii.

Pentagon niechętnie przyznaje się do porażek. Wiadomo jednak, że pod koniec ubiegłego roku chińscy hakerzy włamali się do komputerów Wojskowej Akademii Morskiej w Norfolk, skąd wykradli najnowsze programy symulujące przyszłe konflikty, tzw. gry wojenne. Wiadomo także, że komputerowym szpiegom z Państwa Środka udało się przedostać do komputerów w koncernach zbrojeniowych i do domowych komputerów inżynierów i techników. Nie dziwią więc zapowiedzi Pekinu, że zamierzają zbudować myśliwiec, który będzie równie nowoczesny co amerykański F-22 Raptor i zapowiedź zwodowania pierwszego lotniskowca.

Decyzja o zbudowaniu Centrum została ogłoszona równocześnie z przedstawieniem przez Pentagon najnowszego raportu dotyczącego rozwoju chińskiej armii. Wynika z niego, że Pekin nie tylko pracuje nad coraz bardziej wyrafinowanymi metodami ataków w cyberprzestrzeni, ale że cel tej ofensywy jest tylko jeden - USA.

"Chińczycy wzięli na celownik także nasze cywilne sieci komunikacyjne i systemy obsługujące instytucje finansowe, np. nowojorską giełdę. Zakłócenie jej pracy byłoby dla gospodarki dotkliwym ciosem - mówi DZIENNIKOWI Peter Brookes, ekspert Fundacji Heritage. "Nie wiadomo, czy wirtualny Pearl Harbor faktycznie się zbliża, z drugiej jednak strony nikt kiedyś nie myślał, że terroryści wbiją się samolotami w wieże WTC. Musimy być przygotowani na wszystko" - dodaje.









Reklama