"Pierwsze zdjęcia, jakie zrobiłem w Darfurze, to były zdjęcia masowych grobów" - mówi Brecke. Ale to, co zobaczył w obozach dla uchodźców, było jeszcze gorsze.

Rozpadające się namioty, ludzie umierający w palącym słońcu, bez wody i jedzenia, uzbrojone hordy bojówkarzy i gwałcicieli. "Kobieta przyjechała tam ze swoimi siedmioma dziećmi. I jeśli spojrzeć na twarze tych dzieci, każda wyraża co innego" - mówi Brecke o jednej z fotografii. Co przeżyły te maluchy? Co widziały? Rozstrzeliwanych bliskich, gwałcone siostry, płonące wioski.

Reklama

Fotograf pokazał swoje zdjęcia w amerykańskim Kongresie. Chciał, by Amerykanie wreszcie zrozumieli, jaką tragedię przeżywają uciekinierzy w Darfurze.

Od czterech lat tą sudańską prowincją wstrząsa wojna domowa. Szacuje się, że zginęło tam już 400 tysięcy ludzi. Z domów wypędzono dwa miliony Sudańczyków. Wszystko przez zbrodniczy rząd, który zbroi bojowników siejących spustoszenie na granicy Czadu z Sudanem. Chodzi o pozbycie się plemion i przejęcie ich terenów. Władze nie odpowiadają na apele ONZ i nie zgadzają się na interwencję sił pokojowych do prowincji. Chcą jak najszybciej wymordować wszystkich mieszkańców Darfuru.

Reklama

Ta tragedia to pierwsze ludobójstwo XXI wieku. Mark Brecke stara się dotrzeć z tym przesłaniem do świadomości amerykańskich władz. Jego zdjęcia błagają o pomoc.