"Tak, byli oni torturowani wstrząsami elektrycznymi i straszono ich, że to samo może spotkać ich rodziny" - relacjonował Saif al-Islam. Ale zaraz dodał, że wstrząsające wspomnienia palestyńskiego lekarza Aszrafa al-Hadżudża, który opowiadał o swoich przeżyciach w holenderskiej telewizji, to w dużej części kłamstwo.
Doktor z obłędem w oczach wspominał metody śledcze, stosowane przez libijskich strażników więziennych. Lekarz opowiadał, że był odurzany narkotykami, szczuty psami, a do stóp i genitaliów przystawiano mu elektrody.
Tak samo miały być traktowane także więzione kobiety. "Byłyśmy poddawane wstrząsom elektrycznym, bite kijami" - żaliły się. "Strażnicy po nas skakali, a dwie z nas zgwałcili" - dorzuciły. Jedna z pielęgniarek próbowała popełnić w czasie śledztwa samobójstwo.
Dlaczego medyków poddawano tak okrutnym cierpieniom? W ten sposób śledczy wymusili na nich przyznanie się przed libijskim sądem do zarażenia wirusem HIV 438 libijskich dzieci.
Jedynie w oparciu o te wymuszone zeznania sąd skazał pięć pielęgniarek i lekarza na śmierć. Gdy wyrok zamieniono na dożywocie, można było rozpocząć proces ekstradycji medyków do Bułgarii. Tuż po przylocie do kraju 24 lipca prezydent ich ułaskawił. Horror trwający osiem lat wreszcie się skończył.