"W ciągu 17 lat nie spotkałem się z czymś takim" - opowiadał po zaginięciu Rexa rzecznik Ministerstwa ds. Bezpieczeństwa. A porwanie rzeczywiście było niezwykłe. Rex IV zniknął ze swojej klatki w trakcie transportu do stanu Sinaloa. Prawdopodobnie porwano go na lotnisku. Kiedy klatka doleciała na lotnisko w Mazatlan, znaleziono w niej... małego czarnego kundla.

Reklama

Pracownik lotniska powiedział, że przyszedł do niego policjant. Powiedział, że Rex się źle czuje, i poprosił o zamianę psa.

Policja od razu zaczęła poszukiwania. Rex był członkiem elitarnej psiej jednostki. Oddział założono w 2001 roku. Od tego czasu specjalnie wyszkolone owczarki belgijskie wywąchały dziesiątki ton narkotyków.

Policjanci podejrzewali, że to gangi porwały Rexa, by udoskonalić sposoby przemytu. Ale być może Rex nie chciał zejść na złą drogę i odmówił współpracy. Albo przestępcy przestraszyli się depczących im po piętach policjantów. Po pięciu dniach od porwania znaleziono go w parku w mieście Meksyk. Był przywiązany do drzewa. Nic mu się nie stało.

Reklama