Neonaziści są groźni w każdym kraju. Ale szczególnie w Niemczech ich otwarte działanie oburza. Od prawie pół wieku działa w tym kraju neonazistowska partia NPD. I chociaż niemiecki rząd próbował ją zdelegalizować, to wyjątkowo nieporadnie.

Ostatnia nieudana próba była w 2003 roku. Wtedy okazało się, że część dowodów wskazujących na rasistowską i nielegalną działalność NPD dostarczali... agenci służb specjalnych. Rząd bowiem bardzo skrupulatnie obserwuje neonazistów i w NPD umieścił wielu agentów.

Ale urzędnicy nie zaniechali prób. Tyle że i tym razem trzeba pewnie liczyć się z fiaskiem. Tak wynika z raportu prawników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, do którego dotarł "Bild".

W przygotowywanym wniosku zapisano bowiem, że NPD ma "agresywne poglądy". Tymczasem nie da się tego jednoznacznie stwierdzić. Oczywiście NPD w swoich hasłach narusza konstytucję. I przez to nie powinna mieć prawa do działania. Ale prawnicy neonazistów mogą bez problemu wskazać zarzuty we wniosku, na które nie ma dowodów, i wtedy go oddalić.

Co więcej, rząd musiałby wycofać agentów z partii. W przeciwnym razie sąd może uznać, że znów służby specjalne fabrykują dowody. To jednak sprawi, że państwo straci jakąkolwiek kontrolę nad partią. Cała procedura delegalizacji może potrwać nawet trzy lata. W tym czasie neonaziści mogą rosnąć w siłę bez żadnej kontroli.

A NPD już dziś ma siedem tysięcy członków. W parlamencie Meklemburgii-Pomorza Przedniego zasiada sześciu jej posłów. To niemiecki kraj związkowy. Jego wschodnia granica przylega do Polski. I jest to ta sama granica, którą neonaziści chcieliby przesunąć.









Reklama