"Przestępstw dokonywanych za pośrednictwem komputera z roku na rok jest coraz więcej. Dlatego potrzebujemy cybertrybunału. Powinniśmy wzorować się na USA i Kanadzie, które zdecydowanie walczą z komputerową przestępczością" - powiedział nam słowacki eurodeputowany Peter Sztastny, który brał udział we wczorajszej sesji PE poświęconej m.in. cyberprzestępczości.
W założeniu głównym zadaniem trybunału miałyby być - poza ściganiem pedofilii - walka także z tzw. kradzieżami tożsamości oraz wyłudzeniami haseł do kont bankowych. To coraz powszechniejszy problem. W Niemczech tylko w 2007 r. oprogramowaniem szpiegującym i tzw. trojanami, które mogą posłużyć do kradzieży danych, zarażono aż 750 tys. komputerów. W tym samym roku Brytyjczycy stracili ponad 200 mln funtów jedynie z powodu utraconych danych kart kredytowych. Według władz USA cyberprzestępstwa już dziś przynoszą dochody znacznie większe niż handel narkotykami. Zyski sięgają 100 mld dol. rocznie.
Mimo to nie wszyscy posłowie z entuzjazmem patrzą na tę propozycję. Według frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), w skład której wchodzą m.in. brytyjscy torysi oraz Prawo i Sprawiedliwość, utworzenie ponadnarodowego trybunału łamałoby suwerenność państw członkowskich UE. "Musimy współpracować, ale na pewno nie kosztem narodowej suwerenności" - mówi nam brytyjski konserwatysta Daniel Hannan. "Instytucje unijne starają się narzucić krajom członkowskim kolejne atrybuty państwowości UE, a na to nie ma zgody" - dodaje.
Konserwatyści zostali jednak ostatecznie przegłosowani. Na razie projekt utworzenia sądu do walki z przestępczością komputerową pozostaje luźną koncepcją. Nie jest jasne na jakich zasadach i zgodnie z jakim system prawnym cybertrybunał miałby działać. "Mam nadzieję, że Komisja Europejska i państwa członkowskie przychylą się do tego pomysłu. Cyberprzestępstwa nie znają granic, więc sąd walczący z nimi także nie powinien ich znać" - podsumowuje w rozmowie z nami Peter Sztastny.