Największą dyskusję wywołała nieobecność przedstawicieli rządu na ceremonii, upamiętniającej tragedię. Jej symbolem jest znajdujący się na stacji zegar ze wskazówkami zatrzymanymi w godzinie wybuchu bomby 2 sierpnia 1980 roku - 10.25.
Nieobecność delegacji rządu Silvio Berlusconiego skrytykowało najostrzej stowarzyszenie rodzin ofiar zamachu wyrażając przekonanie, że należy im się szacunek. Słowa krytyki skierowała także pod adresem rządu reprezentacja centrolewicowej opozycyjnej Partii Demokratycznej.
Z oburzeniem przyjęto jednocześnie niedawne słowa ministra obrony Ignazio La Russy, który powiedział, że delegacji rządowej nie będzie dlatego, że była ona tam wcześniej wygwizdana. Atmosferę starał się uspokoić przedstawiciel najwyższych władz Bolonii tłumacząc, że gabinet Berlusconiego był reprezentowany na uroczystości przez prefekta miasta.
Specjalne przesłanie do stowarzyszenia rodzin ofiar wystosował z Rzymu prezydent Włoch Giorgio Napolitano. Napisał w nim, że "życie bezbronnych obywateli zostało tego dnia przerwane przez ślepe i wywrotowe plany terrorystów". Przypomniał następnie, że "ustalenie ich korzeni, tak jak ich inspiratorów stało się przyczyną straszliwie trudnego dochodzenia i procesów".
Napolitano wyraził przekonanie, że należy dalej poszukiwać prawdy na temat okoliczności i zleceniodawców ataku bombowego, który tak, jak inne zamachy tamtych lat, naznaczonych przez wewnętrzny terroryzm, "wykrwawiły Włochy".
"Taki wysiłek jest najlepszym sposobem odpowiedzi na oczekiwania całego narodu i pragnienie sprawiedliwości ze strony tych, którzy przeżyli wśród ciężkich cierpień oraz bliskich ofiar" - uważa włoski prezydent.
Uczestnicy ceremonii przeszli rano w pochodzie na dworzec w Bolonii, gdzie ofiary uczczono minutą ciszy, gwizdem lokomotyw oraz odczytaniem nazwisk zabitych.