84-letni Castro w 12-minutowym wystąpieniu transmitowanym bezpośrednio przez telewizję ostrzegł przed niebezpieczeństwem wojny atomowej, na które wskazywał już w swych licznych ostatnio wypowiedziach.
Owacyjnie witany przybył do sali Zgromadzenia Narodowego Władzy Ludowej w towarzystwie swego brata, 79-letniego Raula. Był w mundurze wojskowym, w jakim zawsze pojawiał się w ciągu 47 lat swych rządów. Stojąc na trybunie, w krótkim "orędziu do Zgromadzenia" ostrzegał przed skutkami ewentualnej decyzji o rozpoczęciu przez Zachód wojny z Iranem.
Decyzja ta - podkreślił - pozostaje w rękach prezydenta USA Baracka Obamy. I dodał: "Wojna wybuchłaby jednocześnie na Bliskim i Dalekim Wschodzie, w całej Eurazji".
Po zakończeniu przemówienia, były prezydent zajął miejsce w prezydium, obok przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego Władzy Ludowej Ricardo Alarcona i podjął dialog z deputowanymi.
Fidel Castro nie uczestniczył od 2006 roku, od czasu gdy ciężko zachorował i został poddany skomplikowanej interwencji chirurgicznej, w żadnym posiedzeniu parlamentu. Władzę prezydencką przekazał tymczasowo przed czterema laty swemu bratu Raulowi. Formalnie zrobił to w lutym 2008 roku. 13 sierpnia były prezydent kończy 84 lata. W sobotę upłynął miesiąc odkąd pojawił się ponownie na scenie publicznej, składając wizytę w Krajowym Centrum Badań Naukowych.
Następnie Fidel Castro spotykał się z przedstawicielami różnych środowisk - z ekonomistami, artystami, intelektualistami, młodzieżą. Odbył też spotkanie ze 115 kubańskimi ambasadorami.
Hiszpańska agencja EFE zauważa, że w żadnym ze swych publicznych wystąpień Fidel Castro, który nadal pozostaje formalnie pierwszym sekretarzem Komunistycznej Partii Kuby, nie poruszał spraw dotyczących polityki wewnętrznej kraju. Do sobotniego posiedzenia parlamentu nie pokazał się też ani razu publicznie u boku Raula.