W polowym mundurze koloru khaki, jaki zwykł nosić zanim wskutek ciężkiej choroby przekazał w 2006 roku urząd prezydenta i władzę w kraju swemu 79-letniemu obecnie bratu, Raulowi, Fidel Castro przemawiał 45 minut z tarasowych schodów uczelni.
Ostrzegł po raz drugi w ciągu ostatnich tygodni przed niebezpieczeństwem wojny atomowej, która zagrozi światu, jeśli Stany Zjednoczone i Izrael zaatakują Iran.
Były prezydent Kuby wybrał na miejsce swego wystąpienia uczelnię, na której ukończył Wydział Prawny i na której zaczynał swą działalność polityczną.
Według przywódcy rewolucji kubańskiej, świat "stoi obecnie w obliczu dwóch wielkich wyzwań: konsolidacji pokoju i uratowania planety przed skutkami zmian klimatycznych".
W przemówieniu ani razu nie poruszył wewnętrznych problemów Kuby, ograniczając się do polityki zagranicznej.
Od początku lipca Fidel Castro pojawił się już wiele razy na różnych mniejszych, bardziej kameralnych spotkaniach, a 7 sierpnia przemawiał krótko w parlamencie.
Ostatnie przemówienie na wiecu wygłosił w święto Rewolucji Kubańskiej, 26 lipca 2006 roku, na kilka godzin przed krwotokiem żołądkowym, po którym lekarze z trudem go uratowali.