Tylko ropa z pól położonych kilka kilometrów pod powierzchnią morza jest w stanie zaspokoić apetyt na surowce energetyczne. Katastrofa w zatoce nie zmienia faktu, że wiercenia na dużych głębokościach są koniecznością, bo zasoby ropy, do których łatwo i bez większego ryzyka można się dostać, powoli się wyczerpują. – Ropa pozyskiwana głęboko spod dna morza może odgrywać coraz bardziej znaczącą rolę – powiedział szef Royal Dutch Shell Peter Voser.
Shell połączył właśnie siły z Chevronem, ExxonMobil i ConocoPhillips, by wypracować jak najbezpieczniejsze sposoby wydobycia ropy z dużych głębokości ze złotego trójkąta, którego wierzchołki wyznaczają: zachodnie wybrzeże Afryki, wschodnie wybrzeże Ameryki Południowej oraz Zatoka Meksykańska. Z kolei BP w ciągu kilku tygodni rozpocznie wiercenia na głębokości 1700 m w zatoce Wielkiej Syrty u wybrzeża Libii.
Sam Shell ma w Zatoce Meksykańskiej 7 platform, które wierciły na dużych głębokościach. Wśród nich prawdziwą rekordzistkę: Perdido. Jest ona zacumowana nad oceaniczną głębią liczącą 2450 m – to o ponad kilometr więcej niż platforma BP Deepwater Horizon, której zatonięcie dało początek największej katastrofie ekologicznej w historii USA.
Teraz żadna z tych platform nie działa, bo do 30 listopada obowiązuje moratorium prezydenta Baracka Obamy na wiercenia na dużych głębokościach. Zostało wprowadzone na fali oburzenia Amerykanów nieudolną akcją tamowania wycieku przez BP. Jednak w ostatnich dniach pojawiły się sygnały, że zakaz może zostać wcześniej cofnięty. – Wszyscy mamy taką nadzieję – powiedział Michael Bromwich, szef Biura Zarządzania Morskimi Surowcami Energetycznymi. Zdaniem ekspertów to znak, że amerykańska administracja zamierza jak najszybciej wycofać się z zakazu, który uderza w gospodarkę. – Bez pozyskiwania ropy z dużych głębokości rozwój nie będzie możliwy. To kwestia kilku najbliższych lat – podkreśla Manouchehr Takin, analityk Centre for Global Energy Studies (CGES).
Reklama
Amerykanie konsumują obecnie 18,84 mln baryłek ropy dziennie. To o dwa miliony mniej niż w rekordowym 2005 roku, ale kraj wychodzi na gospodarczą prostą. Także gospodarka Chin wchłania coraz więcej ropy – według ostatnich danych Państwo Środka zużywa dziennie 8,12 mln baryłek, a pod koniec roku może to być nawet 9,2 mln baryłek. Amerykańscy naukowcy wyliczyli, że jeśli Pekin nadal będzie rozwijał się w tak szybkim tempie, w 2020 roku prześcignie USA i stanie się największym konsumentem ropy na świecie. Z ich obliczeń wynika też, że jeśli konsumpcja ropy w Chinach na mieszkańca, która teraz wynosi 0,006 baryłki dziennie, zbliży się do amerykańskiej – 0,064 baryłki, tylko dla zaspokojenia chińskiego apetytu potrzebne będzie aż siedem nowych Arabii Saudyjskich.
Reklama
Takich zasobów nie ma nigdzie poza morskim dnem. Na przykład Brazylia jest w posiadaniu pola Tupi – dzięki jego odkryciu zapasy ropy tego kraju wzrosły o połowę. By się dostać do złoża, trzeba pokonać 2,13 km wody, ponad 3 km piasku i skał i kolejne 1,8 km soli. Brazylijskie przedsiębiorstwo Petrobas powoli przygotowuje się do rozpoczęcia wiercenia, bo szacuje, że Tupi może produkować dziennie milion baryłek ropy przez co najmniej 15 lat. – Trzeba pogodzić się z tym, że wiercenia głębinowe staną się już niedługo powszechne. Trzeba też pogodzić się z ryzykiem, jakie ze sobą niosą – podkreśla Manouchehr Takin z CGES.