USA pozostają największym światowym producentem i eksporterem broni: w zeszłym roku wciąż miały 39 proc. tego rynku. Amerykańskie firmy zarobiły na sprzedaży swoich produktów ok. 22,6 mld dol. Problem w tym, że jeszcze rok wcześniej tamtejza zbrojeniówka zarobiła 38,1 mld dol. Rządowi eksperci dopatrują się przyczyn tej mizerii w spadku popytu azjatyckich i bliskowschodnich klientów.

Reklama

Drugie miejsce w rankingu największych eksporterów broni zachowuje Rosja, która sprzedała uzbrojenie warte 10,4 mld dol. Kolejna jest Francja, gdzie zbrojeniówka zarobiła w ubiegłym roku 7,4 mld dol. W czołówce są jeszcze Chiny, Niemcy, Wielka Brytania i Włochy.

Analitycy nie mają wątpliwości, że posucha w przemyśle zbrojeniowym to konsekwencja recesji. Rządy państw, które do tej pory rozbudowywały lub modernizowały swoje armie, w zeszłym roku postanowiły zrezygnować z największych zakupów – obejmujących m.in. najdroższe, skomplikowane systemy obronne. Zamiast tego wojskowi koncentrowali się na pełnym wdrożeniu systemów kupowanych w poprzednich latach. Bieżące budżety przeznaczano raczej na mniejsze inwestycje – jak szkolenie żołnierzy czy systemy wspierające.

Eksport podtrzymują paradoksalnie kraje rozwijające się: w 2009 r. kupiły one sprzęt warty w sumie ponad 45 mld dol. Rok wcześniej wydały zaś 48,8 mld dol. – co oznacza, że spadek sprzedaży był tu stosunkowo niewielki. Największym klientem jest Brazylia, która wydała na takie zakupy ponad 7 mld dol. Z zakupów nie zrezygnowały również m.in. Indie, Tajwan, Wietnam i szereg państw bliskowschodnich: Irak, Egipt, Kuwejt oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie. To właśnie te kraje ratują amerykańską zbrojeniówkę – stamtąd pochodzi ponad trzy czwarte zamówień.