Jego analityk Jose Ignacio Torreblanca zauważa, że na 20 lutego zapowiedziano w tym kraju wielką demonstrację przeciwko bezrobociu i korupcji. Jej uczestnicy mobilizują się za pomocą portali społecznościowych, podobnie jak było w Tunezji i Egipcie.
Torreblanca wskazuje, że struktura ludności Maroka jest zbliżona do tunezyjskiej i egipskiej. 1/3 ogółu ludności to ludzie w wieku 15-29 lat. Młodzi Marokańczycy stanowią 82 proc. ogółu bezrobotnych wobec 56 proc. w Tunezji i 73 proc. w Egipcie. 1/3 ludności, w większości ludzie młodzi, ma dostęp do internetu.
Z cytowanego przez niego sondażu Gallupa (Global Wellbeing poll) wynika, że 80 proc. Marokańczyków ma trudności ze związaniem końca z końcem, a wskaźnik ten jest wyższy niż w przypadku Tunezji i Egiptu. "Ceny w Maroku są wysokie, a owoce wzrostu gospodarczego nie przekładają się na poprawę poziomu życia zwykłych ludzi" - podkreślił.
Według magazynu Forbesa król Mohammed VI jest siódmym z najbogatszych monarchów świata, z osobistym majątkiem szacowanym na 2,5 mld USD. Marokańska prasa napisała przed ocenzurowaniem materiału, że na utrzymanie swoich 12 pałaców król wydaje milion USD dziennie. Ma przy tym rozległe interesy w bankach, towarzystwach ubezpieczeniowych, nieruchomościach i górnictwie.
Kolejnym czynnikiem składającym się na wybuchową sytuację jest skoncentrowanie pełni władzy w rękach monarchy. Wprawdzie w Maroku rozpisuje się wybory, ale król wyznacza rząd i kontroluje najważniejsze ministerstwa. Sądy nie są niezawisłe, a prasa jest cenzurowana, zwłaszcza jeśli chodzi o materiały odnoszące się do głowy państwa.
Król - zauważył Torreblanca - powołał ostatnio nową partię (PAM), na której czele postawił swego byłego doradcę, a jej celem jest "zinstytucjonalizowanie jego reżimu".
"Pomimo widocznych reform i wzrostu gospodarczego sytuacja w Maroku jest bardzo złożona i w kraju może dojść do wystąpień społecznych. Wprawdzie król ma prawny tytuł do sprawowania władzy, ale nie oznacza to, że ludzie są szczęśliwi z reżimu, który uosabia" - podsumował Torreblanca.