Jak powiedział marokański minister spraw wewnętrznych Taib Szerkawi, "ze wstępnego śledztwa wynika", że piątkowy wybuch był "aktem terroru z użyciem materiałów wybuchowych". Według piątkowego komunikatu MSW w ataku śmierć poniosło co najmniej 15 osób. Wcześniej państwowa agencja MAP informowała o 16 zabitych. Rannych zostało ponad 20 osób.
Dotychczas udało się zidentyfikować siedem ofiar zamachu: dwóch Francuzów, dwóch Marokańczyków, dwóch Kanadyjczyków i jednego Holendra - informuje MSW. Szef francuskiego resortu spraw wewnętrznych, Claude Gueant, poinformował, że według wstępnego bilansu w ataku zginęło sześciu Francuzów, a siedmiu odniosło obrażenia.
Konsul Izraela w Szanghaju poinformowała, że wśród zabitych jest żydowska para mieszkającą w Chinach. Kobieta miała izraelskie obywatelstwo, a jej mąż był Marokańczykiem. Choć marokańskie władze nie poinformowały, kto był sprawcą zamachu, według zachodnich analityków odpowiedzialni są islamiści, których celem było uderzenie w branżę turystyczna, która jest jednym z głównych źródeł dochodu marokańskiej gospodarki.
Kilka minut przed wybuchem, do którego doszło w kawiarni Argana na zatłoczonym placu Dżama el-Fna na starówce w Marrakeszu, 47-letni John Van Leeuwen widział tam młodego Araba, który spokojnie słuchał muzyki. "Miał przy sobie prawie metrowy plecak i bardzo dużą torbę sportową" - mówił ten kluczowy świadek.
Policja przez kilka godzin spisywała w czwartek i piątek zeznania Holendra oraz jego partnerki. "Byliśmy w kostnicy i szpitalu, musieliśmy identyfikować ludzi, ale jego nie widzieliśmy" wśród rannych czy zabitych - mówił Van Leeuwen. Na podstawie opisu holenderskiej pary policja stworzyła portret pamięciowy mężczyzny. "To osoba znana policji" - mówił turysta.