Podkreślił, że rząd w Islamabadzie będzie od tej pory bliżej współpracować z administracją prezydenta USA Baracka Obamy.

Gilani, który w środę gościł z wizytą oficjalną w Paryżu, w rozmowie z "Le Figaro" bronił się przed zarzutem, że Pakistan przez dłgi czas nie chciał ujawnić miejsca pobytu bin Ladena. Szef rządu powiedział, że służby pakistańskie, "tak jak inne służby wywiadowcze, nie wiedziały, gdzie znajdował się bin Laden".

Reklama

Gilani zaprzeczył jednocześnie, jakoby kiedykolwiek przekazywał USA listę prawdopodobnych kryjówek bin Ladena, wśród których miał być dom w Abbotabadzie. Tam właśnie, według Waszyngtonu, amerykańskie siły specjalne zabiły w poniedziałek przywódcę Al-Kaidy.

Zdaniem Gilaniego, "istniała ścisła współpraca między CIA (amerykańską Centralną Agencją Wywiadowczą) a ISI - pakistańskim wywiadem wojskowym" w poszukiwaniach szefa Al-Kaidy, choć Islamabad nie został uprzedzony przez Waszyngton o poniedziałkowej akcji.

"Teraz kiedy bin Laden został wyeliminowany, trzeba wzmocnić naszą współpracę we wspólnej walce z ekstremizmem i terroryzmem. Trzeba zapobiec temu, by ci ekstremiści mogli na nowo się zjednoczyć pod wodzą nowego lidera, takiego jak bin Laden. (...) Wzmocnimy naszą współpracę (antyterrorystyczną) ze Stanami Zjednoczonymi" - podkreślił Gilani.

Zaznaczył on też, że "nadszedł czas, aby Pakistan ustanowił dobre relacje ze wszystkimi swoimi sąsiadami, w tym także z Indiami". Nawiązał w ten sposób do trwającej od pół wieku zimnej wojny indyjsko-pakistańskiej, do której zaognienia przyczyniły się krwawe zamachy w Bombaju w listopadzie 2008 roku. O udział w tych atakach jest podejrzewany pracownik pakistańskiego wywiadu. Władze Pakistanu zaprzeczały, by miały z zamachami w Bombaju jakikolwiek związek.