Do oficjalnego uznania żołnierzy za zaginionych doszło już w czwartek po zaciętych walkach w Zindżibarze na południu Jemenu z powiązanym z Al-Kaidą ugrupowaniem Ansar al-Szaria.
Rządowe siły walczą na południu kraju z groźnym skrzydłem Al-Kaidy w czasie, gdy osłabiony reżim prezydenta Alego Abd Allaha Salaha musi stawić czoło wielu przeciwnikom. Jak pisze agencja AP, wydaje się, że rządowe siły nie chcą walczyć z islamistami, co rodzi obawy, że Al-Kaida znacznie się umocni.
Niedawne postępy bojowników na południu Jemenu są jawną próbą wykorzystania próżni politycznej i zamieszek, jakie wybuchły w lutym przeciwko Salahaowi. Rewolta nabrała rozpędu, kiedy koteria bliskich pomocników prezydenta, dowódców wojskowych i ministrów dołączyła do protestujących.
Jak dotąd rządowe oddziały i samoloty bojowe atakowały tylko dwa południowe miasta, Zindżibar i Dżaar, oba w prowincji Abjan.
W tym czasie prezydent Salah przebywa w szpitalu w Arabii Saudyjskiej, gdzie leczy się z poważnych obrażeń, jakich doznał w wyniku ataku z 3 czerwca na pałac w Sanie. Ranny prezydent ma nikły kontakt ze światem zewnętrznym - przyznał w sobotę jemeński przedstawiciel w Rijadzie. Dostęp do Salaha mają jedynie krewni i jego najbliższy doradca.