56-letniemu Chavezowi towarzyszy w podróży córka Rosa. "To nie czas, by umrzeć, ale czas, by żyć" - oświadczył prezydent. "Na pewien czas się żegnam, ale każdego dnia, w każdej godzinie, w każdej minucie będę śledził sprawy kraju i będę w stałym kontakcie" - zapewnił.

Reklama

Na czas nieobecności Chavez powierzył część swoich obowiązków wiceprezydentowi Eliasowi Jaui Milano oraz ministrowi ds. finansów i planowania Jorge Giordaniemu Cordero. Odrzucił jednocześnie apel opozycji, by przekazać wiceprezydentowi pełnię władzy. Zaprzeczył, by całkowicie zrzekał się obowiązków na rzecz wiceprezydenta, ale zaznaczył, że jeśli w przyszłości jego stan fizyczny pogorszy się, "będzie pierwszym, który uczyni to, co nakazuje konstytucja". Opozycja krytykowała wcześniej jego nieobecność w kraju, określając ją jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.

Na hawańskim lotnisku Chaveza przywitał kubański przywódca Raul Castro. Dzień wcześniej parlament Wenezueli w jednogłośnie przyjętej uchwale zezwolił Chavezowi na wyjazd na Kubę na czas nieokreślony.

Większość czerwca Chavez spędził na Kubie, gdzie miał usunięty ropień i guz, wielkości - jak sam powiedział - piłki do baseballu.

4 lipca nieoczekiwanie wrócił do kraju i przez blisko dwa tygodnie spotykał się ze zwolennikami i wygłaszał przemówienia do wojska, usiłując dowieść, że mimo choroby ma kontrolę nad krajem.

W tym tygodniu Chavez zapowiedział, że czeka go jeszcze chemioterapia i radioterapia.