"Ma to bezpośredni związek z naszymi doświadczeniami i dobrą reputacją Polski jako kraju, który wychodził z zapaści komunizmu demokratycznymi metodami i to z dużymi sukcesami" - mówił polski premier dziennikarzom w ambasadzie RP w Paryżu tuż przed udziałem w międzynarodowej konferencji pod hasłem "Poparcia dla nowej Libii".
Na konferencji szefowie państw i rządów ponad 60 krajów świata omawiają polityczne i gospodarcze wsparcie dla Libii po obaleniu reżimu Muammara Kadafiego.
Jak zauważył Tusk, paryska konferencja to "spotkanie kończące zasadniczą część wojny libijskiej: zaangażowania państw Europy i świata w rozwiązanie tego konfliktu". Przyznał: "Dzisiaj jest to bardziej ceremonia zakończenia wojny, być może trochę na wyrost, bo przecież jeszcze działania zbrojne w Libii trwają, ale wszyscy mają przekonanie, że jest już blisko końca reżimu Kadafiego".
Tusk podkreślił znaczenie decyzji Polski o "nieangażowaniu się militarnym w bezpośrednie akcje w Libii". Dodał jednocześnie, że "Polska uczestniczyła (pośrednio w tych działaniach-PAP) poprzez obecność naszych oficerów w sztabie NATO".
Na pytanie, czy fakt, że nie braliśmy udziału w operacji zbrojnej, nie pokrzyżuje nam interesów ekonomicznych w Libii, premier odpowiedział: "Nasze zaangażowanie jest oceniane przez wspólnotę międzynarodową i przez naszych partnerów libijskich z tymczasowej powstańczej Narodowej Rady Libijskiej jako wystarczające i satysfakcjonujące".
Szef polskiego rządu wspomniał również o wysiłkach dyplomatycznych Warszawy w związku z sytuacją w Libii. "Pierwszym ważnym politykiem europejskim, który odwiedził Libię, był minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski z wizytą w Bengazi (stolicy libijskich powstańców). Ta nasza formuła była chyba dobrze zastosowana do naszych możliwości i potrzeb" - podkreślił premier.
Tusk zwrócił uwagę, że na paryskiej konferencji dojdzie do "pierwszej wymiany informacji co kto może i chce zrobić dla Libii". "Z punktu widzenia Polski jest to pomoc, i ona może być wielokierunkowa, począwszy od szkolenia policji, nawet jednostek specjalnych wojska dla nowej władzy, ale przede wszystkim szkolenie w demokracji" - wyjaśniał.
Dodał, że polskie władze będą zapraszały Libijczyków na najbliższe wybory, "by mogli obserwować jak wygląda procedura demokratyczna wyborów parlamentarnych".
Tusk podkreślił również wagę "konkretnych interesów gospodarczych, jakie Polska miała, ma w Libii i jakie będzie chciała kontynuować".
"Dzisiaj tego nie uzyskamy - zastrzegł - ale po to tu jesteśmy, aby nikt nie zapominał o koncesjach wydobywczych PGNiG - to są dobre projekty i mocno zaawansowane, czy Polimeksu - to są budowy dwóch portów rybackich; jeden jest też mocno zaawansowany i chcemy być tam obecni". "Chcemy mieć możliwość kontynuowania tego, co zaczęliśmy, bez jakichś szczególnych złudzeń" - podkreślił polski premier.
Nawiązał do polskiego planu humanitarnego dla Libii wartego 1 mln zł.; mówił też o ewentualnej dalszej pomocy. "Jeśli uznamy, że w interesie Libii i Polski będzie zwiększenie tej pomocy poprzez gwarancje kredytowe dla wspólnych przedsięwzięć polsko-libijskich, to oczywiście będziemy otwarci" - zadeklarował.
Na koniec podkreślił, że ważne jest kontynuowanie "dobrych relacji z rodzącą się nową władzą libijską".
W czwartek libijscy powstańcy przedłużyli o tydzień ultimatum przywódcom plemiennym i zwolennikom obalonego dyktatora Muammara Kadafiego w jego rodzinnym mieście Syrcie. Pierwotnie dawali im czas do soboty na złożenie broni.
Przewodniczący NRL Mustafa Dżalil, który spotkał się w poniedziałek w Katarze z przedstawicielami NATO, oceniał też, że w Libii nie są potrzebne międzynarodowe siły pokojowe. "Stawiamy na naszą młodzież i jesteśmy przekonani, że to się opłaci" - powiedział.
Według przedstawiciela powstańczych władz Hiszama Buhagiara, od wybuchu w lutym libijskiej rewolty zginęło ok. 50 tys. Ludzi. Podkreślił, że statystyki uwzględniają zarówno tych, którzy zginęli w starciach z siłami Kadafiego, jak i zaginionych w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Tych ostatnich powstańcy uważają za zabitych.
Wcześniej szef NRL szacował, że w powstaniu zginęło 20 tys. ludzi, ale zastrzegał, że nie ma na razie precyzyjnych danych.