Sikorski powiedział w TVP 1, że dzięki temu, że był on pierwszym ministrem spraw zagranicznych, który odwiedził Bengazi (ówczesną siedzibę libijskich władz powstańczych), a także dzięki temu, że Polska jako pierwsza wysłała tam ambasadora, mamy dobre relacje z nowymi władzami Libii, co - jak to określił - stwarza pewne perspektywy.
Francuski dziennik "Liberation" napisał, że na początku wojny w Libii Paryż zawarł porozumienie z powstańczą Narodową Radą Libijską (NRL). W zamian za wspieranie powstania francuskim firmom miano obiecać, że po wojnie dostaną kontrolę nad 35 proc. libijskich zasobów ropy naftowej.
"Nasze firmy też miały i mają tam koncesje na poszukiwanie ropy i gazu. Spotykamy się z polskim biznesem; szereg firm jest zainteresowanych w udziale w odbudowie Libii. Będziemy je do tego zachęcać i to umożliwiać" - oświadczył minister.
W czwartek premier Donald Tusk wziął udział w Paryżu w międzynarodowej konferencji pod hasłem "Poparcia dla nowej Libii". Szefowie państw i rządów ponad 60 krajów świata omawiali tam polityczne i gospodarcze wsparcie dla Libii po obaleniu reżimu Muammara Kadafiego.
Premier poinformował, że Polska przyjęła stanowisko o pełnym zaangażowaniu, jeśli chodzi o pomoc humanitarną dla Libii i działania po zakończeniu konfliktu zbrojnego na rzecz odbudowy gospodarki i lepszego ustroju.
Sikorski powiedział, że na rozpoczynającym się w piątek w Sopocie nieformalnym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE będzie również mowa o Libii.
Minister nie zgodził się z zarzutem, że polska prezydencja została z boku w związku z tym, że to Francja zorganizowała konferencję na zakończenie wojny w Libii.
Jak zaznaczył, Polska zgodziła się, przyjmując Traktat Lizboński, na to, że polityka zagranica UE będzie domeną wspólnotową. "Libia to zresztą specjalny przypadek, bo to nie była operacja unijna, tylko trochę NATO-wska, a tak naprawdę koalicja chętnych z Europy i Bliskiego Wschodu. Nie można mieć pretensji o mechanizmy, na które się zgodziliśmy" - stwierdził.