Według dziennika Rosja "od początku skrajnie nieufnie odnosi się to tego projektu, uważając, że jego celem jest osłabienie wpływów Rosji na obszarze poradzieckim".
"Kommiersant" zwraca uwagę, że "deklaracja końcowa szczytu wspiera europejskie aspiracje +szóstki+ (Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy - PAP), ale nie obiecuje im rychłego członkostwa w Unii Europejskiej".
Dziennik podkreśla, że "Polska, która obecnie sprawuje przewodnictwo w UE, do organizacji szczytu podeszła poważnie - na forum w pełnym składzie przyjechało całe kierownictwo Unii Europejskiej".
"Liczba wpływowych eurourzędników, którzy przybyli do Warszawy, świadczy o znaczeniu, jakie UE przywiązuje do tego projektu. Uczestnicy Partnerstwa Wschodniego także nie ukrywają, że liczą na to, iż z pomocą tego programu maksymalnie zbliżą się z Unią Europejską" - pisze "Kommiersant".
Z kolei rządowa "Rossijskaja Gazieta" wskazuje, że "szczyt Partnerstwa Wschodniego w Warszawie może stać się rozczarowaniem dla polskiej dyplomacji". Dziennik podkreśla, że "jedna z głównych nadziei, jakie pokładano w szczycie, była związana z Ukrainą".
"Rossijskaja Gazieta" wyjaśnia, że jeśli władze w Kijowie nie odstąpią od "sądowego prześladowania" byłej ukraińskiej premier Julii Tymoszenko przed grudniowym szczytem UE-Ukraina, to negocjacje tego kraju na temat stowarzyszenia z UE znów mogą stanąć pod znakiem zapytania. "A jeśli umowa mimo wszystko zostanie podpisana, to jest wątpliwe, by została ratyfikowana w Unii Europejskiej" - zaznacza dziennik.
"W ten sposób nadzieje na podpisanie porozumienia (stowarzyszeniowego) z Ukrainą mogą się nie spełnić - ani teraz, póki Julia Tymoszenko wciąż siedzi w więzieniu, ani później, gdy za trzy miesiące prezydencja w Unii Europejskiej przejdzie z Polski na Danię, a następnie na Cypr, Irlandię i Grecję, czyli kraje niezbyt interesujące się wschodnimi sąsiadami" - pisze "Rossijskaja Gazieta".
Dziennik podkreśla, że "także dzisiaj nie wszyscy kluczowi liderzy w UE wspierają wschodnioeuropejskie wysiłki Polski".
Natomiast "Wiedomosti" zauważają, że "rezultaty partnerstwa, jak na razie, nie są za bardzo odczuwalne, dlatego w deklaracji końcowej znajdzie się postulat, by uczynić je +bardziej widocznymi+". Gazeta podaje, że w tym celu z budżetu Unii Europejskiej w latach 2012-2013 wyasygnowane zostaną dodatkowe środki. "Wiedomosti" przypominają, że zatwierdzony w 2009 roku budżet PW na trzy lata przewiduje 600 mln euro.
Z kolei "Niezawisimaja Gazieta" odnotowuje, że spośród uczestników programu Partnerstwa Wschodniego tylko Białoruś nie jest reprezentowana w Warszawie przez prezydenta.
"Alaksandr Łukaszenka nie został zaproszony. Ograniczono się do ministra spraw zagranicznych Siarhieja Martynaua. Mińsk się obraził i obniżył rangę swojej delegacji, wyznaczając na jej szefa ambasadora w Warszawie Wiktara Gajsionaka. Zagrożono przy tym organizatorom bojkotem, jeśli format udziału przewodniczącego białoruskiej delegacji w jakiś sposób zostanie ograniczony" - wskazuje dziennik.
W piątek rano strona białoruska poinformowała, że także Gajsionak nie weźmie udziału w szczycie. Według białoruskiej ambasady w Warszawie, powodem takiej decyzji są "bezprecedensowe dyskryminacyjne działania" organizatorów szczytu wobec delegacji Białorusi.