"Nagroda przyznawana jest osobom, które swoim życiem i działaniem podtrzymują przywódczą spuściznę Lincolna" - powiedziała prezes fundacji Carla Knorowski.
Lech Wałęsa w przesłanym oświadczeniu stwierdził, że jest zaszczycony przyznaniem mu wyróżnieniem.
"Nagroda Biblioteki Prezydenckiej Abrahama Lincolna jest także hołdem dla całego narodu polskiego, który prawie dwie dekady pokojowo i demokratycznie przeprowadzał ekonomiczną i społeczną rewolucję. W rezultacie tej transformacji Polska wkroczyła w okres dobrobytu i sprawiedliwości" - pisze były prezydent RP.
Nagroda "Lincoln Leadership Prize" przyznawana jest od 2006 roku. Jako pierwsza otrzymała ją sędzia Sądu Najwyższego USA Sandra Day O'Connor. W kolejnych latach narodzeni zostali: arcybiskup z RPA Desmond Tutu (2008), amerykański astronauta James Lovell Jr.(2010) i dziennikarz amerykańskiej telewizji NBC Tim Russert.
No to teraz kolej na Jaruzela.
A powiedzcie mi PiS_dzielcy jaką to nagrodę kiedykolwiek dostał jego naburmuszoność prezydent kartofel vel zimny Lech?
Jeśli nie chce ci się spojrzeć nawet do Wikipedii, durniu, tylko bezczelnie pluć, to już ci nic nie pomoże bezmózgowy lemingu!
Ps. a rybkom niech Pan da już spokój
Bolek kpi czy pluje w twarz Polakom?
Stachowiak przyznał, że Wałęsa został "stosunkowo łatwo" pozyskany do współpracy i że nie był ani zastraszany, ani też szantażowany. Tłumaczył, że współpracownicy pozyskani groźbą byli mniej efektywni. Esbek szczegółowo wyjaśniał motywy finansowe współpracy TW "Bolka".
Stachowiak nie złożył jednak takich samych wyjaśnień podczas procesu lustracyjnego w 2000 roku. Miał on być wówczas zastraszany, przytoczył nawet przykłady swoich kolegów, którzy łamiąc zmowę milczenia w sprawie współpracy "Bolka", narażali się na wytaczane im fikcyjne procesy karne.
Sprawa Wałęsy jest komponentem sytemu kłamstw stworzonych przy Okrągłym Stole. Jest to system naczyń polączonych, totez wyrwa w jednym miejscu, zwłaszcza tak spektakularnym, moze rozwalić całą konstrukcję. Dlatego kłamstwa Wałęsy układ bedzie bronił do upadłego i nie pozwoli samemu Wałęsie na przyznanie się. Jest to kwestia być albo nie być porządku okrągłostołowego, który nam panuje.
Wyszkowski pisze (2010 09 04): Znam Wałęsę dość dobrze i myślę, że jeśli zależałoby to tylko od niego, przyznałby się do swojej agenturalnej przeszłości. Przyznawał się zresztą już kilka razy, ale zawsze później twierdził, że to nieprawda. Jego nieszczęściem jest to, że funkcjonuje jako zwornik całego układu esbecko-agenturalnego. To środowisko zmusza go, żeby się nie przyznawał i nadal zaprzeczał prawdzie. Pełne ujawnienie jego agenturalności, a także późniejszych uwikłań, otworzyłoby drogę do stawiania pytań o przeszłość i rolę takich ludzi, jak np. Tadeusz Mazowiecki, rzekomy pierwszy niekomunistyczny premier, a w rzeczywistości sługa do dzisiaj reprezentujący interesy układu postkomunistycznego i całej gromady ludzi, którzy nie myśleli o budowie prawdziwej demokracji, ale tylko o zreformowaniu systemu. Tacy jak Mazowiecki przymuszają Wałęsę, żeby nie stanął po stronie prawdy, żeby nie ujawnił kulis niszczenia akt SB i WSW, szczegółów spisku przy Okrągłym Stole, zamachu na rząd Jana Olszewskiego, żeby swoim przyznaniem się nie pozostawił ich samych wobec oburzonej opinii publicznej.