Wśród ofiar śmiertelnych są: 15-latek, który poniósł śmierć na miejscu, oraz 17-letnia dziewczyna i 75-letnia kobieta, które zmarły w szpitalu - podała przedstawicielka prokuratury w Liege, Danielle Reynders. Rannych zostało co najmniej 123 osoby, w tym dzieci.

Reklama

Czwarta ofiara śmiertelna to sam napastnik. Według części świadków popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę. Reynders zapowiedziała, że zostanie wszczęte dochodzenie, które ma wyjaśnić okoliczności jego śmierci.

Belgijskie Liege leży 90 km na wschód od Brukseli. Strzelanina miała miejsce około godziny 12.30 na pełnym ludzi Placu Saint Lambert, gdy odbywał się targ bożonarodzeniowy. Zamachowcy byli uzbrojeni w kałasznikowy i petardy.

Według świadków granaty rzucał z tarasu piekarni ok. 40-letni mężczyzna. Jak poinformowała agencja AFP, sprawca to 33-letni mieszkaniec Liege, Nordine Amrani. W 2008 roku został skazany na prawie pięć lat więzienia za posiadanie broni i uprawianie konopi indyjskich; parał się także paserstwem i odsiadywał karę więzienia za przestępstwa na tle obyczajowym - poinformowała Reynders.

Strzelaninę wywołał w drodze na komisariat policji, dokąd został wezwany na przesłuchanie - dodała, nie podając szczegółów.

Jak podała belgijska gazeta "La Muese", Amrani bardzo dobrze znał się na broni, potrafił ją rozkładać, ponownie składać i naprawiać różne modele. W 2008 roku w jego mieszkaniu policja znalazła 10 sztuk broni palnej.

Dotychczas nie ustalono motywów, jakimi kierował się napastnik. Zdaniem MSW i prokuratury można wykluczyć jedynie atak terrorystyczny.

Reklama

Do Liege jeszcze we wtorek przybył premier Belgii Elio di Rupo, wizytę zapowiedziała również para królewska. Wsparcie i współczucie wyraził przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek.

"To dramatyczne wydarzenie, składam wyrazy głębokiego współczucia rodzinom ofiar. Wszyscy liczymy na to, że (...) pokrzywdzeni szybko wyzdrowieją" - powiedział w Strasburgu. "To rzeczywiście dramat, takie wydarzenia mają - jak się okazuje - od czasu do czasu miejsce także na naszym kontynencie, w Europie. To nas bardzo niepokoi" - dodał przewodniczący PE.

Policja i straż pożarna zablokowały dostęp do miejsca zamachu. Zamknięto wszystkie sklepy w okolicy; w niektórych sklepach oraz w muzeum wcześniej chronili się ludzie. Nad miastem krążyły policyjne śmigłowce, a na dziedzińcu sądowego gmachu, położonego przy placu, zorganizowano punkt medyczny.

"Widzieliśmy ludzi z ranami postrzałowymi na dłoniach i ramionach, ludzie są przerażeni, płaczą" - powiedział Gaspard Grosjean, dziennikarz lokalnej gazety i jeden ze świadków strzelaniny. Reynders zapewniła, że od godz. 15 sytuacja na placu jest już pod kontrolą.

http://www.youtube.com/watch?v=95RAXKY7K08