Lider demokratycznej partii Jabłoko Siergiej Mitrochin zażądał w czwartek od Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej, by ta położyła kres zmuszaniu pracowników sfery budżetowej do udziału w sobotnim wiecu poparcia dla premiera Władimira Putina w Moskwie. Mitrochin poinformował, że do Jabłoka zgłosili się pracownicy kilku moskiewskich firm komunalnych, którym zagrożono karami finansowymi, a nawet dyscyplinarnymi, jeśli 4 lutego nie przyjdą na proputinowską manifestację na Górze Pokłonnej.

Reklama

Podobne sygnały otrzymuje też stowarzyszenie Gołos, niezależna organizacja pozarządowa monitorująca wybory w FR, oraz Izba Społeczna, struktura konsultacyjna przy prezydencie Rosji. Ta druga w środę uruchomiła nawet specjalną "gorącą linię" i już w pierwszym dniu jej operatorzy zarejestrowali ponad 20 skarg.

Organizatorzy sobotniego wiecu, który ma być przeciwwagą dla wyznaczonej na ten sam dzień kolejnej, wielotysięcznej manifestacji opozycji w Moskwie w obronie prawa do uczciwych wyborów, przyznali, że fakty zmuszania pracowników sfery budżetowej do stawienia się na Pokłonnej Górze rzeczywiście mają miejsce. Odpowiedzialnością za to obarczyli jednak dyrektorów poszczególnych zakładów pracy, przede wszystkim szkół i szpitali.

"Ktoś zamierza przyjść z własnej woli, a ktoś chce, by impreza ta się udała; wykorzystuje więc różne mechanizmy i dźwignie. Ktoś nawet oferuje pieniądze" - powiedział członek Komitetu Organizacyjnego proputinowskiej demonstracji Dmitrij Gałoczkin, cytowany przez niezależną telewizję internetową Dożd.

Według rosyjskich mediów, uczestnicy demonstracji poparcia dla Putina, który po marcowych wyborach prezydenckich zamierza wrócić na Kreml, werbowani są nawet za pośrednictwem witryn internetowych dla statystów filmowych.