Z przyjemnością akceptuję drugi mandat. To przywilej służyć Europie w takich krytycznych czasach, a także duża odpowiedzialność. Dziękuję członkom Rady Europejskiej za zaproszenie do kierowania także szczytami euro, które przyjmuję - napisał na Twitterze Van Rompuy. Przedłużenie kadencji Van Rompuya nie budziło żadnych kontrowersji, nikt nie zgłosił innego kandydata.

Reklama

Ten były premier Belgii, wciąż mało znany szerokiej opinii publicznej, to "dyskretny koncyliator", który wybrał strategię sprawowania swej funkcji z dala od telewizyjnych kamer, ale sprawuje ją dobrze i skutecznie, powiedział PAP ekspert brukselskiego ośrodka analitycznego CEPS Piotr Kaczyński. Część mediów, w tym z Belgii, krytykowało jednak Van Rompuya, że był tylko "waletem Merkozy'ego", czyli duetu kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego.

Kryjąc się w cieniu, Van Rompuy próbuje skleić liderów tak, żeby za bardzo się na siebie nie poobrażali. Plus jest taki, że nie konkuruje z innymi liderami, ale minus jest następujący: Europejczycy nie wiedzą, kto to jest przewodniczący Rady Europejskiej - powiedział Piotr Kaczyński. Ocenił, że ta strategia dyskrecji bardzo dobrze wpisuje w charakter urzędu jak i charakter polityka, który także jako premier Belgii wolał działać poza światłem reflektorów i unikał mediów.

Polska popierała wybór Van Rompuya na drugi mandat, bowiem - jak powiedział PAP minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz - "to nie tylko dojrzały i żarliwy Europejczyk", ale także przewodniczący, który rozumie polskie argumenty i dba o jedność Europy.

Bardzo się starał, co było widoczne zwłaszcza w ostatnim czasie, by utrzymać jedność UE - powiedział Dowgielewicz. Przyznał, że Van Rompuy w negocjacjach w sprawie paktu fiskalnego zabiegał, by kraje spoza strefy euro były zapraszane na szczyty "17". "Wypracował trudny kompromis, co nie było łatwe" - dodał.

Jesteśmy zadowoleni ze współpracy z nim. Uważamy, że swoją funkcję realizuje skutecznie; rozumiał nasze argumenty i często o nie też zabiegał" - dodał. Kadencja przewodniczącego Rady Europejskiej, stanowiska utworzonego przez Traktat z Lizbony, trwa dwa i pół roku, z możliwością przedłużenia. Pierwszy przewodniczący - Van Rompuy - objął tę funkcję 1 stycznia 2010 roku, kadencja kończy się więc w czerwcu.

Wcześniej funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej, a więc przywódcy kierującego szczytami szefów państw i rządów UE, pełnili premierzy (lub prezydenci) państw sprawujących półroczną rotacyjna prezydencję w Radzie UE.

Wreszcie się czuje, że mamy stałego przewodniczącego Rady Europejskiej. Van Rompuy ma czas na tę funkcję, bo nie ma kraju do rządzenia i może się skupić tylko na tej funkcji. No i ma 2,5 roku, a nie 6 miesięcy - powiedział Kaczyński. Były premier Belgii został też wybrany na przewodniczącego szczytów przywódców strefy euro. Funkcję tę przewiduje nowy traktat fiskalny. Zgodnie z nim kadencja szefa Rady Europejskiej i szczytów euro mają się pokrywać w czasie, choć funkcji tych nie musi pełnić ta sama osoba.