Upadek euro jest dziś opcją, z którą należy się liczyć - pisze w poniedziałek dziennik "Sueddeutsche Zeitung" ("SZ"). Jej skutkiem byłby niekontrolowany wzrost wartości znów wprowadzonej marki niemieckiej, globalna recesja i niepewna przyszłość UE. Z tego powodu rząd Niemiec powinien zdecydować się na ratowanie euro, chociaż będzie ono też bardzo kosztowne - czytamy w komentarzu monachijskiej gazety.

Reklama

Autor artykułu zauważa, że przyszłość euro nie zależy ani od Włoch, ani od Hiszpanii, Portugalii, Irlandii, Cypru czy też Grecji, lecz od Niemiec. Berlin jest dziś rdzeniem kryzysu - pisze komentator i dodaje: Tylko Niemcy mogą udźwignąć ciężar, związany z ratowaniem euro. Czy jednak Niemcy chcą tego i jak długo będą mogli?.

Czas ucieka - ostrzega "SZ", przypominając, że prezydent Joachim Gauck zapowiedział, że nie podpisze na razie ustawy o funduszu ratunkowym EMS i pakcie fiskalnym, aby dać czas Federalnemu Trybunałowi Konstytucyjnemu na wyrażenie opinii. To pokazuje powagę sytuacji - ocenia komentator, podkreślając, że wbrew zapowiedziom Europejski Mechanizm Stabilizacyjny nie wejdzie w życie 1 lipca.

Według "SZ", obecna sytuacja skłania do dyskusji w Niemczech o korzyściach i stratach wynikających z ratowania euro i ewentualnego fiaska tej akcji. Komentator zwraca uwagę, iż dyskusja ta prowadzona jest w Niemczech za pomocą argumentów moralnych. Jak to możliwe, że umożliwiamy Grekom odchodzenie na emeryturę w wieku 45 lat? - pytają Niemcy. Jednak takie kwestie są zdaniem gazety nieistotne, gdyż jeszcze ani jedno euro z Niemiec nie popłynęło do Grecji na greckie emerytury.

Komentator wzywa swoich rodaków do dyskusji za pomocą argumentów ekonomicznych. Jego zdaniem rząd Niemiec musi wyjaśnić, co wolno mu i co może zrobić dla uratowania wspólnej waluty. Obywatele boją się o swoje pieniądze i odbierają różne fundusze ratunkowe coraz bardziej jako zagrożenie - czytamy. To jasne, że dotychczasowa strategia Angeli Merkel w jednym ważnym punkcie poniosła porażkę - stwierdza "SZ" i wyjaśnia: Od początku 2010 roku kanclerz robiła dla ratowania euro tylko tyle, by sprawy jakoś tam posuwały się naprzód. Merkel grała na czas, usiłując nie pozbywać się atutów pozwalających jej na zmuszanie partnerów do reform.

Według "SZ" Merkel nie udało się takimi półśrodkami rozwiązać kryzysu, a wręcz przeciwnie: koszty były coraz wyższe, a strach przed jeszcze poważniejszym globalnym kryzysem finansowym rósł. Upadek euro jest dziś opcją, z którą trzeba się liczyć - ocenia komentator, zwracając uwagę na ewentualne konsekwencje: niekontrolowany wzrost kursu "północnego euro lub marki niemieckiej", globalna recesja i niepewna przyszłość UE.

Ale i ratowanie euro będzie dla Niemiec, a także dla Francji, Włoch i innych krajów bardzo drogie - stwierdza komentator. Wyjaśnia, że propozycje G20, MFW i wielu ekonomistów sprowadzają się do jednego: kraje eurolandu muszą przynajmniej w części ponosić wspólnie ryzyko dotyczące systemów bankowych oraz obligacji; niemieccy i holenderscy ciułacze odpowiadają za hiszpańskie konta bankowe. Bez wspólnej europejskiej odpowiedzialności nie da się wiarygodnie bronić euro - podkreśla komentator. W przypadku euro Niemcy mają wybór pomiędzy złem a katastrofą. Powinni wybrać złe rozwiązanie i to bardzo szybko - podsumowuje "Sueddeutsche Zeitung".