Oficjalne częściowe wyniki podało w poniedziałek Centralne Biuro Wyborcze.

Ogromna większość (87,55 proc.) głosujących opowiedziała się za usunięciem prezydenta z urzędu, a jedynie 11,12 proc. było temu przeciwnych. Do głosowania uprawnionych było 18 mln Rumunów w liczącym 21,8 mln mieszkańców kraju.

Reklama

W niedzielę wieczorem, po zamknięciu lokali do głosowania, Basescu oświadczył, że rozumie "wściekłość milionów" Rumunów, którzy opowiedzieli się za jego odejściem, jednak zaznaczył, że chciałby sprawić, by doszło do pojednania w społeczeństwie.

Stojący na czele socjaldemokratyczno-liberalnej koalicji premier Victor Ponta przyznał w poniedziałek, że jego rząd poniósł porażkę przy próbie usunięcia z urzędu centroprawicowego prezydenta. Podkreślił jednak, że jest zdeterminowany, "aby chronić Rumunów" przed Basescu w przyszłości.

Reklama

Pozostanie w pałacu prezydenckim, ale nie ma już żadnej legitymacji - powiedział Ponta dziennikarzom, przypominając, że miliony obywateli głosowało za pozbawieniem Basescu urzędu.

Polityczni przeciwnicy prezydenta chcieli go pozbawić władzy już po raz drugi w ciągu pięciu lat. W referendum z maja 2007 roku Rumuni odrzucili podjętą wówczas przez parlament próbę odsunięcia Basescu od władzy pod zarzutem naruszenia konstytucji i nadużycia uprawnień.

Taki sam zarzut stawia prezydentowi także obecny rząd. Aktualnie, na skutek niepopularnych reform, z którymi jest kojarzony, popiera Basescu według sondaży zaledwie około jednej trzeciej Rumunów.

Reklama

Kryzys polityczny odbił się niekorzystnie na gospodarce kraju. Kurs leja spadł do rekordowo niskiego poziomu i równocześnie wzrosły koszty kredytów. Pod znakiem zapytania stanęły losy porozumienia z Międzynarodowym Funduszem Walutowym o pomocy w wysokości 5 mld euro.

Na początku lipca parlament Rumunii opowiedział się za wszczęciem procedury impeachmentu wobec Basescu. Szef państwa został zawieszony w obowiązkach na 30 dni i czasowo przekazał władzę swojemu rywalowi, przewodniczącemu Senatu Crinowi Antonescu.