Ostatnie dane Eurostatu na temat poziomu zamożności krajów UE z uwzględnieniem realnej siły nabywczej walut narodowych (metodologia PPP) pochodzą z 2011 r. Wynika z nich, że dochód narodowy na mieszkańca Portugalii to 77 proc. średniej UE, a Grecji 83 proc. W tym zestawieniu ze wskaźnikiem 65 proc. Polska wypada blado. Od Greków dzieli nas 18, a od Portugalczyków 12 pkt. proc.
Jednak w ciągu zaledwie dwóch lat, między 2009 i 2011 rokiem, Polska zredukowała dystans do Grecji aż o 19 pkt. proc. a do Portugalii o 7 pkt. proc. Podczas gdy polska gospodarka rosła, oba państwa coraz mocniej pogrążały się w recesji.
Już w 2011 roku faktyczne zapóźnienie Polski było zresztą mniejsze, niż podaje Eurostat. Jak pisaliśmy w lipcu, unijny urząd statystyczny nie uwzględnił bowiem danych spisu powszechnego, z których wynika, że w Polsce mieszka o 1,3 mln osób mniej niż myślano. To oznacza, że na każdego z nas przypada nieco więcej bogactwa, a wskaźnik PPP dla Polski wynosi 67 proc. średniej unijnej. A pościg za Grecją i Portugalią trwa nadal. O ile w 2012 r. gospodarki tych krajów spadną odpowiednio o 7 i 3,3 proc., to Polska będzie rosła o 2,9 proc. – przewiduje Komisja Europejska. Różnica w tempie wzrostu między Polską a Grecją i Portugalią będzie trwała latami, bo wynika z bardzo dużej różnicy w poziomie konkurencyjności – mówi DGP Jorge Nunez, ekspert brukselskiego Centrum Europejskich Studiów Politycznych (CEPS).
Zanim zaczną się znów szybko rozwijać, oba kraje muszą rozwiązać poważne problemy strukturalne. Pierwszy to dług, który w Grecji i Portugalii wynosi 160 i 114 proc. PKB i wciąż rośnie, gdy w Polsce wynosi 55 proc. i ma maleć. Następny: bezrobocie, które sięga we wspomnianych państwach 22,5 i 15,2 proc. osób w wieku produkcyjnym wobec 9,9 proc. (BAEL) w naszym kraju.
Z raportu przygotowanego przez prof. Friedricha Schneidera z Uniwersytetu w Linzu wynika, że gdyby uwzględnić zakres szarej strefy, dystans między Polską a Portugalią jest nawet mniejszy. U nas nierejestrowany obieg wynosił w 2011 roku 25 proc. PKB wobec 19 proc. w Portugalii (w Grecji 24 proc.).
Normalnie w okresie kryzysu zakres szarej strefy rośnie. Ale tym razem to zjawisko jest niwelowane zaostrzeniem przepisów podatkowych, jakiego domaga się od Aten i Lizbony Bruksela – zwraca uwagę Nunez.
Uposażenia tych Greków i Portugalczyków, którzy są legalnie zatrudnieni, jest teoretycznie wyższe niż w Polsce. W tamtych krajach pensja minimalna wynosi odpowiednio 684 euro miesięcznie (2809 zł) i 566 euro (2324 zł), a w Polsce tylko 1500 zł (1600 zł od przyszłego roku). Jednak tę różnicę niwelują niższe podatki w naszym kraju i o wiele niższe ceny. Zdaniem Eurostatu w 2011 r. koszt zakupu w Polsce reprezentatywnego koszyka towarów i usług wynosił 60 proc. średniej UE wobec 87 proc. w Portugalii i 95 proc. w Grecji. Szczególnie duża jest przepaść w cenach żywności: to 69 proc. w Polsce, 90 proc. w Portugalii i 103 proc. w Grecji.
Nie mamy natomiast szans na dogonienie w przewidywalnej przyszłości innego, pogrążonego w recesji kraju południa Europy: Hiszpanii. Dystans pozostaje bardzo duży, bo poziom życia Hiszpanów w 2011 r. wynosił wciąż 99 proc. średniej UE. I co ważniejsze, do tej pory w czasie kryzysu spadł tylko nieznacznie (103 proc. w 2009 r.). Zdaniem Komisji Europejskiej tak będzie nadal: w tym i przyszłym roku Hiszpania pozostanie co prawda w recesji, ale znacznie płytszej niż Grecja i Portugalia (PKB spadnie w 2012 roku 1,8 proc., a w 2013 o 0,3 proc.).
Komentarze (59)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeGoldmannSachs i DeutcheBank oraz inni banksterzy wiedzą co robią. Czyli wzrost stopy życiowej Polski, polega na obniżeniu stopy życiowej ludziom z południa. Tylko stopa życiowa Niemców pozostaje bez zmian. Reszta w Eurolandzie ma mniej i to z Angolami łącznie. Niemcy to pilni uczniowie. Nauczyli ich amerykańscy banksterzy, jak się dobrze żyje cudzym kosztem.
Pamiętam, jak cmokano nad Irlandią i Grecją, po czym i tu i tu katastrofa finansowa. Teraz cmokają nad Polską. Przyczyną tego cmokania nie są rzeczywiste sukcesy gospodarcze, tylko to, że na danym terenie prowadzone są 'ciekawe' operacje finansowe. To cmokanie jest sposobem na podtrzymanie tzw "zaufania" rynków finansowych do danego kraju, jest więc rodzajem PR-u, klaki. Nie chodzi o uczciwą ocenę. Wskaźniki wyglądają dobrze, ale są złudne - takie wychodzą, bo napompowano Polskę "inwestycjami" (czyli kapitałem spekulacyjnym). Ale to oznacza, że lada chwila Polska z bohatera dnia stanie się pogardy godnym bankrutem, leniem. I dobrze że tak się stanie, bo już mam dosyć tego cyrku obłudy. Obecna sytuacja jest chora i męczy mnie. Niech już się to wszystko zawali. Niech to zdechnie, zgnije, będzie kompost. Może przyszłe układy, w przyszłej rzeczywistości będą zdrowsze.
######
KRÓTKO !
######
Zwolennikami wydłużenia okresu pracy przed emeryturą byli wszyscy biorący udział w głosowaniu posłowie PO i PSL. Wyjątkiem był poseł ludowców Eugeniusz Kłopotek, który jako jedyny z biorących udział w głosowaniu członków rządzącej koalicji nie opowiedział się za podniesieniem wieku emerytalnego (głosował przeciw).
Rzecz jasna, DO RZĄDZĄCEJ KOALICJI W GŁOSOWANIU NAD USTAWĄ EMERYTALNĄ DOŁĄCZYŁ
*** RUCH PALIKOTA ***
Jednomyślnie PRZECIW podniesieniu wieku emerytalnego zagłosowali posłowie PIS, Solidarnej Polski i SLD.
Minister finansów Jacek Rostowski w TOK FM: "Żeby emerytura była godziwa, no to niestety przejście na emeryturę musi być na tyle późne, żeby oczekiwana przeciętna długość życia nie była bardzo długa."
Innymi słowy, rząd Tuska, wydłużając wiek emerytalny mężczyzn o 2 lata i kobiet o 7 lat, chce doprowadzić to tego, aby po przejściu na emeryturę czas jej pobierania był możliwie jak najkrótszy.
Rzeczywiście podniesienie wieku emerytalnego mężczyzn do 67 lat przy oczekiwanej przeciętnej długości ich życia wynoszącej w Polsce niewiele ponad 71 lat doprowadzi do tego, że przeciętny Polak będzie cieszył się emeryturą zaledwie przez 4 lata.
Kluby, które wczoraj zagłosowały PRZECIW podniesieniu wieku emerytalnego: PiS, SLD i SP, jednoznacznie podtrzymywały swoje zdanie, iż koncepcja rządu Tuska o przesunięciu wieku emerytalnego będzie "ustawą epizodyczną" do czasu zakończenia kadencji rządów Platformy, zaznaczając, iż po zmianie władzy nowelizację cofną.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński powtórzył wczoraj, iż jego partia doprowadzi do skierowania wniosku o zbadanie ustawy emerytalnej przez Trybunał Konstytucyjny.
czytałeś kiedyś "Pana doktora na morzu" Gordona Richarda?
to teraz sobie oblicz,kiedy dogonisz coś takiego jak rozum .a,jak już dogonisz,to daj znać.