Wyspa Ile de la Cite, leząca pośrodku nurtu Sekwany w czwartej dzielnicy, jest jednym z głównych miejsc odwiedzanych przez rodowitych i mieszkańców Paryża w ramach noworocznego spaceru. Niezależnie od tego jak hucznie bawili się na balach, tłumnie pojawiają się w pobliżu Notre Dame.

Reklama

Stare przekazy mówią o tym, że wysłuchanie właśnie w Nowy Rok dzwonów gotyckiej katedry gwarantuje pomyślność na każdy z 365 dni w kalendarzu. Również zakochani, którzy szczególnie w Paryżu lubią zaklinać swoje szczęście stworzyli okolicznościową legendę.

1 stycznia obowiązkowo wędrują w ogrodzie na tyłach Notre Dame. Gdy tylko zbliża się południe obejmują się i całują tak długo jak biją dzwony. Ma to gwarantować, że uczucie przetrwa co najmniej najbliższe dwanaście miesięcy.

Trudno powiedzieć czy więcej w tym zwyczaju pogańskich naleciałości, czy też głębszych religijnych wzruszeń. Ale na pewno w Nowy Rok trudno się wcisnąć do katedry w trakcie uroczystych nabożeństw.

Najbardziej znana świątynia Paryża niemal zawsze pęka w szwach. Do "Naszej Pani" - kościół jest pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny - chętnie modlą się nie tylko mieszkańcy stolicy, ale i odwiedzający ją chętnie Francuzi i zagraniczni turyści.

Jedni zostawiają tu przed ołtarzem swoje troski i nadzieje, a inni chcą zobaczyć, czy gdzieś w podcieniach wysokich naw czy prezbiterium nie przemyka budzący postrach Quasimodo. Poczciwy garbus, zepchnięty na margines przez miejscową społeczność, już dawno uwolnił się z ram powieści Victora Hugo.

Można go zobaczyć w licznych filmach animowanych, fabularnych czy na teatralnych deskach. Swoje kolejne życie rozpoczął 18 września 1998 roku za sprawą premiery kultowego nie tylko we Francji musicalu "Notre Dame de Paris". Wdzięcznie wcielił się w niego Garou, którego kariera piosenkarza nabrała dzięki niej prawdziwego rozmachu. Podobnie potoczyły się jego scenicznych konkurentów do serca Esmeraldy - Daniela Lovie grającego arcybiskupa Frollo, przeżywającego miłosne załamanie wiary, a także Patrika Fioriego, odtwórcy kapitana nie mniej zaślepionego urodą dziewczyny.

Reklama

Każdy z nich dosłownie traci głowę dla pięknej Cyganki, a marząc o niej zastanawiają się czy mają prawo w sprawie nieczystej żądzy "modlić się do Naszej Pani". Wszystko w brawurowo wyśpiewanym przez trio utworze "Bell", który od ponad dekady brzmi niepokojąco w uszach widowni.

Historia ta ma tragiczny finał, w której wiara i czystość przegrywają z chorobliwym pożądaniem i zazdrością potężnego duchownego nadużywającego swej władzy. Jednak dla pokolenia dwudziestokilkulatków dorastających w rytmach piosenek z legendarnego musicalu Notre Dame to jedno z najbardziej romantycznych miejsc na planie miasta.

W 2013 roku odwiedzając gotycką świątynię na Ile de la Cite można będzie dotknąć choćby skrawka wielowiekowych dziejów tego miejsca, a dokładnie 850 lat z historii Francji i jej stolicy. Wiąże się ona z imionami 80 królów, dwóch cesarzy, okresem pięciu republik i zawirowań dwóch wojen światowych.

Właśnie przez najbliższe miesiące będzie w Paryżu wiele okazji, by przypomnieć sobie przeszłość. 1 stycznia bowiem rozpoczynają się oficjalne obchody 850 lat od wmurowania kamienia węgielnego przez papieża Aleksandra III i króla Filipa VII.

Katedra powstała na ruinach dwóch romańskich kościołów z początku IX wieku, a jej budowa trwała aż 182 lata, nim zakończyła się w 1345 roku.

Mury "Naszej Pani", jak potocznie nazywają bodaj najbardziej znaną świątynię świata paryżanie, od zawsze była przepełniona muzyką. I nie chodzi o niski tembr trzech męskich głosów śpiewających "Bell". Raczej o wzruszający dźwięk dzwonów, które być może kiedyś wprawiał w ruch poczciwy Quasimodo, ale i wielkie organy, które mają za sobą blisko 300-letnią historię.