Rośnie kryzys polityczny w Wenezueli. Prezydenci kilku sąsiednich krajów, w tym Urugwaju, Boliwii i Nikaragui przyjechali na zaplanowaną na dzisiaj uroczystość zaprzysiężenia Hugo Chaveza na kolejną kadencję na fotelu prezydenta. Chory na raka Chavez jest jednak leczony w klinice na Kubie i nie wróci dzisiaj do domu. Planowane na dzisiaj zaprzysiężenie będzie w praktyce demonstracją poparcia dla władz Wenezueli. Analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Kinga Brudzińska podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem, że wobec bardzo złego stanu zdrowia Chaveza, w obozie rządzącym w Wenezueli trwa teraz walka o schedę po prezydencie. Namaszczenie wiceprezydenta Nicolasa Maduro na następcę przez samego Chaveza trochę rozwiązała sytuację, bo to wokół niego skupia się cała władza. To on pełni rolę prezydenta i ma możliwość np. kontroli swojego obozu - dodaje analityk PISM.
Chory Hugo Chavez wygrał wybory prezydenckie w październiku ubiegłego roku, ale od ponad miesiąca jest leczony na Kubie. Władze Wenezueli zapowiadają zaprzysiężenie na kolejną kadencję, gdy Chavez wróci do kraju, ale miejscowa opozycja uważa, że należy rozpisać nowe wybory. Choć przesunięcie zaprzysiężenia jest określane przez wielu ekspertów jako niezgodne z konstytucją, zgodził się na to Sąd Najwyższy w Caracas.Kinga Brudzińska z PISM dodaje, że sytuacja w Wenezueli jest bardzo napięta, również dlatego, że miejscowa opozycja jest coraz silniejsza. Dlatego partia rządząca będzie pokazywać, że jest zjednoczona. Chodzi o to, aby w najbliższych wyborach prezydenckich, do jakich prawdopodobnie dojdzie w najbliższym miesiącu, nie wygrał kandydat opozycji - wyjaśnia Kinga Brudzińska.
Hugo Chavez rządzi Wenezuelą od 15 lat. Rozgłos zdobył jako lewicowy polityk określający się jako obrońca najuboższych. Chavezowi zarzuca się stosowanie tortur, drastyczne ograniczanie wolności mediów i walkę z Kościołem katolickim.